Jogini ma joni

Wiesz na pewno, kochana kobieto, że rozwijanie się jest dobre, i – cokolwiek każda z nas rozumie pod tym pojęciem – ścieżek rozwoju wewnętrznego jest więcej niż jedna. Jest ich kwadrylion. Wszystko po to, żeby każda z nas mogła wybrać swoją ukochaną (lub swoje ukochane) i wędrować nią przez doliny i wzgórza, aż dojdzie tam, gdzie już nie będzie miała wątpliwości, że pragnie zostać.
I wtedy czas rozwijania łagodnie zmieni się w czas zwijania, by potem znów powrócić do tego pierwszego.

Podążanie konkretną drogą jest w procesie rozwoju niezmiernie pomocne. Każda bowiem posiada swoje metody i techniki, a to daje punkt odniesienia; wiesz, gdzie jest początek drogi na górę, a gdzie tej góry wierzchołek i gdzie w tym wszystkim jesteś Ty. No i wiesz mniej więcej, czego się spodziewać, wędrując, a czego oczekiwać na szczycie. Jednak każda prawdziwa jogini wie, że najlepiej nie oczekiwać niczego. I o tym chcę napisać.

O jodze jako drodze jogini na szczyt.
Straszne to nieporozumienie, że mówiąc: joga, często myślimy o ćwiczeniach fizycznych (asanach). Już samo postawienie tych słów obok siebie sprawia, że moim włosom na głowie stają włosy na głowie. To niezrozumienie jest wynikiem sposobu, w jaki funkcjonujemy. Biegiem i z niewielką uważnością na świat zewnętrzny oraz to, co w nim prawdziwie ważne; z jeszcze mniejszą uważnością na to, co w nas. A w nas cały Wszechświat. I podczas gdy my zajęte jesteśmy sprawami, które często nie mają nic wspólnego
z naszym dobrem, a zwyczajnie nas osłabiają, nie służą niczemu, co sprzyja budzeniu się kobiecej mocy, coś bardzo ważnego pozostaje niezauważone.

Praktyka jogi jest zaś jedną ze ścieżek, które pomagają to niezauważone dostrzec, wspierając w powrocie do siebie, do domu. W pradawnym języku sanskrytu joga oznacza jedność z boskością (sama wiesz najlepiej, co dla ciebie znaczy boskość). I to tak naprawdę jest pierwotnym celem każdej z dróg. Połączenie, powrót, świadomość tego „kim jestem”.

Tradycja jogi pokazuje nam sposoby na odzyskanie równowagi i osiągnięcie stanu jedności z najwyższą energią miłości. Ten stan nazwany został na Wschodzie Samadhi.

Joga to piękna postawa wobec życia, prastara mądrość, sięgająca kilku tysięcy lat wstecz. Sama w sobie jest kompletna, to znaczy dotyka każdej płaszczyzny naszego istnienia, ale zawiera wiele odłamów, które skupiają się na poszczególnych zagadnieniach. Najbardziej popularna w naszym zachodnim świecie jest Asztanga joga, która jest jak drzewo o ośmiu gałęziach – każda z tych gałęzi opisuje inny aspekt dochodzenia do pełni, oferując dokładne wskazówki i jasno określony kierunek. Hatha joga to właśnie ta
rozpropagowana na Zachodzie i znana nam jako zbiór asan i technik oddechowych (pranajama), trzecia i czwarta spośród ośmiu gałęzi asztangi. Ale nie o teorii chciałam pisać, a o esencji jogi, która może wesprzeć cię na drodze rozwijania/ odkrywania Twojej prawdziwej natury, niezależnie w jakim jesteś obecnie punkcie.

Esencją jest to, że już w tym momencie jesteś kompletna i warta miłości. A skoro tak, to znaczy, że także inne istoty są kompletne i warte miłości. Postępowanie zgodnie z tą prawdą będzie pierwszym krokiem do wejścia na ścieżkę jogini, czyli kobiety obudzonej do korzystania ze swojej mocy. Kobiety połączonej ze swoją świętą przestrzenią – joni (cudnie jest mieć joni zamiast waginy czy sromu), kroczącej przez życie z godnością i pokorą jednocześnie, kochającej, wyrażającej prawdę, będącej dobrą dla siebie i świata. Kobiety wiedzącej, że wszyscy w równym stopniu jesteśmy częścią wielkiego oceanu miłości. Always ♥

Ann Linhart, założycielka Świątyni Kobiecości SelfLove (annlinhart.com), przewodniczka kobiet na drodze do pokochania siebie i budzenia kobiecej mocy

Share this...