Jak nie zmarnować swojej przyszłości na emigracji?
Jednym z najczęściej wybieranych państw przez emigrujących Polaków jest Wielka Brytania. Jak się okazuje, większość osób jest zmuszona do podjęcia zatrudnienia poniżej swoich ambicji lub tak naprawdę nie wie, co chce w życiu dalej robić. W takich sytuacjach z pomocą przychodzi Monika Maziejuk z EU Network.
W sobotę, 11 września 2021 roku w Londynie odbyła się Konferencja Aktywnych Polek. Była ona organizowana przez Women of the World przy wsparciu Ambasady Polskiej i miała na celu aktywizację oraz zachęcenie do rozwoju. Konferencja była skierowana do dziewczyn, do kobiet, ale my dzisiaj mówimy również do panów. Ta aktywizacja naszej emigracji, dawanie motywacji, budowanie pewności siebie – my przecież MOŻEMY i MOŻEMY LEPIEJ NIŻ INNI. To jest bardzo ważne i o tym właśnie dzisiaj będziemy rozmawiać z Moniką.
Czy często zdarza się, że marnujemy swoje szanse, będąc na emigracji?
Monika Maziejuk: Niestety tak jest. Odkąd zaczęłam pracować w Anglii z duża grupą Polaków, przyszło już do mnie ok 3,5 tys. osób, deklarujących potrzebę zmiany. Głównie w kontekście zawodowym, chcących podnieść kwalifikacje. Słucham ich na co dzień i jestem bardzo zaskoczona, jak trudno jest im w życiu. Powiem wam, że tak naprawdy każdy z nas na co dzień mierzy się z wieloma trudnościami. Dla przykładu, nawet jeśli my z Olą błyszczałyśmy na konferencji – to, żeby tak się stało, potrzebowałysmy włożyć w to bardzo dużo pracy. Myślę, że każda osoba, która to przeczyta, potwierdzi jak dużo pracy wkłada w to aby mieć lepszy standard życia. Realia w Wielkiej Brytanii są bardzo wymagające, wielu z nas wyjechało z Polski w pogoni za lepszym życiem.
Okazuje, że nasi rodacy zazwyczaj czują się znacznie gorzej w środowisku wielokulturowym. Cały czas jako naród mamy swoje kompleksy, często czujemy się gorsi… Nawet jeśli zmieniamy nasze otoczenie, wciąż się ich kurczowo trzymamy. Bardzo często podejmujemy jakąkolwiek pracę “na chwilę”, byleby opłacić rachunki, ale finalnie zostajemy w niej na lata. To często są prace przy sprzątaniu, na magazynie… Oczywiście te prace są bardzo potrzebne i dobrze, że potrafimy je wykonywać. Warto jednak przyjrzeć się dokładniej, czy tego typu praca jest naszą docelową i czujemy się w niej bardzo dobrze, czy zostaliśmy w niej przez tzw. zasiedzenie. Bywa tak, że pracowaliśmy w Polsce w różnych zawodach, a tu – nie możemy znaleźć sobie miejsca żeby wykonywać to samo zajęcie. Jeśli zostajemy w miejscu, które nam nie służy i jest poniżej naszej ambicji, wewnętrznie bardzo cierpimy i z roku na rok obniża się nasza samoocena również w pozostałych aspektach życia. Znam na przykład taką panią Bernadettę, która przez 12 lat, była ordynatorem szpitala, oddziału psychiatrii w Polsce i tutaj po 10 latach nadal nie pracuje w zawodzie. Mam dziewczyny, które pracowały w największych gazetach i wydawnictwach w Polsce, a tutaj pracują w Costa. Podejrzewam, że bardzo duża grupa z was również się z tym utożsamia.
Skoro już poruszyłyśmy ten wątek, to powiedz nam Moniko – kim ty jesteś? I dlaczego ty jesteś specjalistką od szukania swoje ścieżki zawodowej?
Monika Maziejuk: Aktualnie pracuję jako Senior Recruitment Manager w EU Network i jestem odpowiedzialna za rekrutację na studia dla brytyjskich uniwersytetów. Jest to firma międzynarodowa. Firma złożona jest z wielu departamentów obsługujących obywateli krajów takich jak: Brazylia, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Rumnunia czy Bułgaria. Ja jestem odpowiedzialna za rynek polski.
Wywodzę się z polskich i międzynarodowych organizacji. Dużą część swojego życia spędziłam w świecie biznesu – dostarczałam programy rozwojowe dla firm, które wspierały rozwój zespołów i kadry menadżerskiej w organizacjach. Programy zawsze powstawały przy bliskiej współpracy z działami HR, dyrektorami poszczególnych działów oraz wewnętrzynymi departamentami learning & development.
Ludzie przychodzą do mnie z potrzebą zmiany, bo tak naprawdę nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Często nie robią nic w tym kierunku, bo po prostu się boją. Najpierw trzeba zadbać o wiele kwestii mentalnych, żeby być przygotowanym na zmianę pracy czy pójście na studia na brytyjski uniwersytet.
Opowiadasz o tym, jak lekarz, który zleci morfologię, a następnie z tych wszystkich danych wyjdzie mu jakaś diagnoza. Czy ty działasz w podobny sposób?
Monika Maziejuk: Bardzo ciekawe porównanie, ale w istocie tak to funkcjonuje. Każdy z nas jest “inną książką życia”, która ma zapisanych pełno stron na swój unikalny sposób. Rozmawiając z ludźmi, jestem już w stanie bardzo szybko wybadać/wyczuć wiele informacji na ich temat i zrozumieć ich decyzje lub powody braku działania. Z drugiej strony posiadam odpowiednie narzędzia, by pozbyć się wszelkich blokad i zacząć w końcu realizować się w 100%.
Wcześniej pracowałam we wszystkich obszarach życia, teraz koncentruję się głównie na zawodowych – uważam, że to wymaga dużego zaopiekowania z naszej strony. Nawet jeżeli nie traktujemy kariery jako najważniejszej rzeczy w naszym życiu, to nie możemy go jednak pomijać. Jeśli będziemy „chodzić do pracy żeby tylko odwalić swoje godziny, zarobić na rachunki i po godzinach zająć się rodziną lub pasją”, to po latach, może się okazać, że skończymy z nagromadzoną frustracją, wkurzeniem na wszystkich wokół oraz poczuciem zmarnowania życia dodatkowo z pustką na koncie. Bo przecież zmuszając się do pracy, której nie lubimy, raczej nie będziemy się odznaczać ponadprzeciętnym zaangażowaniem aby dostać awans lub podwyżkę.
To co powtarzamy każdego dnia przez min. 8 godz. dziennie, po dłuższym okresie czasu zaczyna po prostu definiować naszą osobowość. Zauważcie, że prawie zawsze gdy się przedstawiamy, przedstawiamy się za pomocą zawodu, który wykonujemy. Naszym naturalnym ludzkim odruchem jest fakt, że właśnie przez ten pryzmat „szeregujemy” osoby nam znane. Nie mówię, że tak powinno być, niestety w takim systemie zostaliśmy wychowani i pewnie zajmie nam jeszcze wiele lat, zanim nauczymy się separować nasze ludzkie jestestwo od naszego ego.
To prawda, bardzo często najpierw mówimy swoje imię i nazwisko, a później nasz wykonywany zawód. Praca i nasz tytuł zawodowy absolutnie nas definiuje… Ja nie potrafiłabym też wykonywać pracy, której nie kocham i która nie jest moją pasją. Oczywiście może to być też złe – bo wtedy jest się w niekończącej się pracy. Ale wiem, że szczególnie na emigracji – czy to wynika z braku pewności siebie czy z barier językowych – spadamy o „oczko niżej” czy nawet o „dwa oczka niżej” i powtarzamy sobie „to tylko na chwilkę”. Tylko ta chwilka czasami trwa znacznie dłużej. A kiedy już się zagnieździmy, to trudniej jest nam powiedzieć „a rzucę to i pójdę w nieznane”.
Monika Maziejuk: To, że często zostajemy w jakiejś sytuacji na lata i że tak tkwimy w niej – to też brak wzięcia odpowiedzialności za nasze życie. Kiedy my nie decydujemy o naszym życiu, automatycznie pozwalami innym decydować o nas. Tego typu zmiana nie stanie się z dnia na dzień. Zazwyczaj jest to konsekwentny i systematyczny proces pracy nad sobą. Najważniejsze w tym wszystkim jest „chcieć zacząć” i otworzyć się wejście w nieznane.
O tym się też nie mówi w Polsce. Nie rozmawiamy o pracy nad sobą i o przedsiębiorczości … Edukacja bardziej stawia na „wykucie tych wszystkich królów na pamięć”, ale nie skupia się na zaradności życiowej. Ani szkoła, ani studia tego nie uczą. Teraz jak na to patrzę jako przedsiębiorca, jako osoba, która nigdy nie miała szefa i która sama wykuwała swoją ścieżkę – myślę, że to jest bardzo duża wada edukacji w Polsce – to że ważniejszy jest teoretyczny szlif niż ta strona praktyczna. Nie jesteśmy przygotowani do radzenia sobie w nieprzewidzianych sytuacjach. Kiedy nam nie wyjdzie, często „obrażamy się na życie” – „nie nauczyli mnie – to się nie da i nic nie będę z tym robić”.
Monika Maziejuk: Kiedy się „obrażamy się na życie” – sami odbieramy sobie szansę aby żyć lepiej. Wielu z nas, przyjechało do Anglii z poczuciem „no teraz to zwojuję cały świat”, „zarobię szybko duże pieniądze” i „stanę się panem własnego życia”. Rzeczywistość jest taka, że nie znając wystarczająco dobrze angielskiego, nie rozumiejąc brytyjskiej kultury i tych sposobów, aby zjednać sobie przychylność brytyjczyków by przyjęli nas do swojego grona – bardzo często „odbijamy się od tej przysłowiowej ściany” i nie dostajemy wymarzonej pracy. Często trudno zlokalizować nam właściwy powód odmowy i po kilku takich sytuacjach, kończymy z poczuciem, że „tutaj się nie da”, „brytyjczycy nie dają szansy emigrantom”, „chcą nas tylko do podstawowych prac” etc. Zapewne, Ty również słyszłaś to wiele razy. I tak zostajemy w tym przysłowiowym warehousie na lata z roku na rok odbierając sobie szansę na możliwość zmiany pracy. Bo popatrzmy teraz na CV osoby, która ostatnie 10 lat spędziła w fabryce. Na jakiej podstawie taki rekruter ma uwierzyć, że posiadamy umiejętności z obsługi klienta, księgowości czy marketingu?
Druga duża grupa społeczna to Polki, które zostały w Anglii mamami. Rezygnując z pracy zawodowej na 3 – 5 (a często więcej lat), wypadamy z rynku pracy na tyle skutecznie, że trudno jest nam na niego wrócić bez pomocy osób trzecich. Tutaj bardzo często pojawia się prokrastynacja oraz brak wiary w siebie i gotowości do działania.
Powody braku aktywności zawodowej są różne i często są to nasze świadome wybory. Warto jednak pamiętać, że każdy kolejny rok „poza rynkiem pracy” oddala nas o kolejną milę od naszej wymarzonej pracy. Warto więc przypilnować, aby nie oddalić się zbyt daleko.. 😉.
Niezwykle ważne jest, aby zastanowić się – co ja długoterminowo chcę robić. Wiele osób, przychodząc do mnie z chęcią pójścia na studia, nie czują się gotowe. Obiecują, że wrócą za rok. Niestety często spotykając się rok później, okazuje się, że dana osoba jest dokładnie w tym samym miejscu.
Wzmacnianie w sobie gotowości do działania i „nie odkładanie życia na później” jest bardzo ważne, aby to życie „nie przeleciało nam przez palce”.
——————————————————————-
Chciałam jeszcze dodać, że jak ja patrzę na swoją ścieżkę kariery – mi też nie było łatwo, ale wielokrotnie rzucałam się na główkę – czasem nawet nie wiedząc gdzie. Jeżeli się nie wykona tego skoku w nieznane, to często się tkwi tam gdzie jest. Wiele osób się na tym łapie – jest to wygodne i bezpieczne, a ja absolutnie nikogo nie chcę krytykować – bo w wielu aspektach życia „jeszcze nie skoczyłam”, ale warto to robić. Wiele oglądających nas na żywo osób poruszyło kwestie doświadczenia, do którego warto się odnieść. Jak to wygląda z twojego punktu widzenia?
Monika Maziejuk: To doświadczenie jest tak naprawdę najważniejsze. Rekruter potrzebuje do pracy osoby, która “wchodzi i robi”. Zazwyczaj jeśli firma zdecyduje się na zatrudnienie nowej osoby, to dlatego, że osoby które już tam pracują są zbyt obciążone pracą. Wiadomo, że w każdej firmie są też procedury, które wdrażają nas w system pracy. Od pracownika oczekuje się jednak już dużej wiedzy wewnętrznej, szczególnie jeśli aspiruje na wysoko płatne stanowisko. Wiadomo, że tam nikt nie będzie nas wdrażał dwa lata abyśmy doszli do perfekcji. Także doświadczenie jest bardzo istotne.
Angielskie firmy są jednak bardzo otwarte na różnego rodzaju praktyki. Szczególnie jeśli widzą, że dana osoba jest zaangażowana, dają jej szansę. Gdy zaczynałam swoją karierę w Anglii, z moim poziomem angielskiego nie byłam w stanie dostarczać szkoleń do brytyjskich organizacji. Dlatego zaczęłam od pracy w restauracji, by nabrać większego obycia z ludźmi i jak najczęściej z nimi rozmawiać. Pomimo licznych doświadczeń z Polski odbyłam także darmowe praktyki w HR-ach. Pomiędzy pracą w restauracji chodziłam na praktykę, za darmo do HR-u. Pomimo mojego doświadczenia z Polski, wejście do działu szkoleń w angielkiej organizacji wyglądało wtedy dla mnie jak przepaść nie do przeskoczenia. Potrzebowałam wtedy znaleźć odpowiedni budulec aby zbudować most.
Jak się dostać na taki staż? Dużą pomocą mogą okazać się studia w Anglii, której dają nam dostęp do profesjonalnej wiedzy, a także pokazują, jak funkcjonuje angielski rynek pracy. Dzięki temu komunikujemy się w międzynarodowym środowisku, uczymy się konkretnych rzeczy i podnosimy język angielski na poziom akademicki. Przebywając w tym środowisku przez ok 2 czy 3 lata – dużo łatwiej będzie nam się odnaleźć w takim przysłowiowym angielskim biurze czy firmie międzynarodowej? I nie trzeba na to czekać kilka lat, wiele moich studentek awansowało lub zmieniło branże już na pierwszym roku studiów.
To jest jak oswajanie bestii – najpierw może się wydawać, że to jest straszne, ale jak już się to zrobi to można sobie pomyśleć że nie było to takie trudne.
Mówisz, że studia trwają 2 czy 3 lata, ale nie są to takie studia jak w Polsce, że się wyjeżdża, porzuca rodzinę i miasteczko, rodzice płacili za mieszkanie… Te studia wyglądają zupełnie inaczej. Nie jesteśmy uwiązani 3 czy 4 lata… Czy można je z powodzeniem łączyć z życiem rodzinnym, posiadaniem dzieci?
Monika Maziejuk: Zdecydowanie można to połączyć. Po pierwsze studia tutaj trwają zazwyczaj 12-15 godzin tygodniowo. Bardzo dobrze rozwinęły się także lekcje online. Są też teraz studia w systemie „blended” gdzie mamy jeden dzień czy 6-8 godzin na uniwersytecie, a reszta odbywa się zdalnie. Dużo osób otrzymuje także kredyt studencki na pokrycie czesnego, a także można dostać do 13 tys. funtów na życie. Osoby posiadające potomstwo mogą liczyć na 2 tys. funtów rocznie na każde dziecko. Dzięki temu mamy dużo przestrzeni dla siebie, a także czas na autorefleksję, by zastanowić się, co naprawdę chcemy robić. My Polacy jesteśmy bardzo ambitni, bardzo pracowici i często co za tym idzie – zapracowani. W związku z tym, że tak dużo czasu spędzamy w pracy czy z rodziną – nie mamy czasu żeby złapać chwilę autorefleksji i zastanowić się nad sobą.
Mając dodatkowe środki – dodatkowe wsparcie ze strony brytyjskiego rządu, a wszystkie osoby które już przyjechały tu przed 31 grudnia 2020 i mają prawo pobytu – mogą mieć dostęp do tych środków. Także mając to – już można zrezygnować ze swoich dwóch dni pracy, wejść w inne środowisko, zacząć się otaczać innymi ludźmi i myśleć inaczej…
Co jeszcze dają studia w Anglii – międzynarodowe towarzystwo, angielski, praktyka, staże… A przede wszystkim takie poczucie dla pracodawcy, że „jesteś swój”. Pracodawcy często się boją tych studiów z Polski – nie wiedzą, czego tam do końca się uczyliśmy. Kiedy pójdziesz na ten staż, studia – zaczynasz być na rynku brytyjskim „swój”.
Monika Maziejuk: Ja skończyłam w Polsce SGH i Uniwersytet Warszawski, moje CV było przepełnione doświadczeniem. Kiedy tu przyjechałam, okazało się, że większość rekruterów czy osób do których poszłam na interview nawet nie doczytała tego do końca. Kiedy zaczęłam sama rekrutować to sama nie miałam czasu, aby sprawdzać jaką rangę mają kwalifikacje osób aplikujących z całego świata. Brytyjczycy, kiedy już w tym CV widzą „swoje” dyplomy – szybciej z tym rezonują. Rekruterzy mają też wtedy większe wyobrażenie co stoi za danym uniwersytetem, co dana osoba może potrafić i czy będzie umiała wpisać w angielską kulturę. Dla anglików często najważniejszym kryterium jest na ile potrafimy dopasować się do danej roli oraz kultury organizacyjnej. My niestety często jesteśmy too much. Jesteśmy uczeni, żeby uczyć się „jak najwięcej wszystkiego dookoła”, Brytyjczycy są bardzo precyzyjni. Jeżeli takiemu Brytyjczykowi pokażemy tylko to czego on potrzebuje, on zobaczy, że jesteśmy osadzeni i odnajdziemy się w brytyjskiej kulturze… Ja też popełniłam bardzo dużo błędów na początku nie rozumiejąc brytyjskiej kultury i czego ta kultura potrzebuje.
Często dzieje się tak, że świeżo po przyjeździe, szukając pracy nie znamy jeszcze tutajszej kultury i popełniamy kilka błędów, przez co „odbijamy się od tej przysłowiowej ściany”. Warto się wtedy przyjrzeć co jest powodem braku rezultatów.
Mam taką panią Asię, która pracowała przez 7 lat w biurze w angielskiej firmie – wykonywała asystenckie sprawy. Przez wiele lat nie mogła się wybić na wyższe stanowisko. Będąc już na pierwszym rok studiów, po raz kolejny raz aplikowała na wyższe stanowisko i bardzo szybko przeniosła się na analityczne, samodzielne stanowisko w dziale finansów. Asia sama stwierdziła, że to jest jakaś magia – bo tyle razy jej nie wyszło – a tym razem pracodawca zobaczył, że ona nie odpuszcza i bardzo poważnie podchodzi do tego co chce robić. Oczywiście nie można oczekiwać, że wszystko się zmieni z dnia na dzień, bo nasz rozwój zawodowy to jest proces. Jak w życiu – we wszystkim – dostajemy tyle na ile jesteśmy gotowi.
Pozostaje jeszcze kwestia wieku. Są osoby, które narzekają, że mają 47 czy 60 lat. Czy dla nich jest już za późno?
Monika Maziejuk: Najstarsza pani, którwą wysłaliśmy na studia, miała 59 lat. Angielskie uniwersytety są bardzo otwarte na dojrzałych studentów, którzyć już coś przeżyli. Gdy jesteśmy młodzi, to tak naprawdę nie wiemy, czego chcemy, nawet jak mamy ukończone studia. Bardzo często przez pół życia chodzimy w nie swoich butach.
Większość osób, które wysyłamy na studia, to osoby starsze, które już doświadczyły wielu sytuacji i wiedzą już, czego nie chcą. Oczywiście nie sugeruję, że studia są rozwiązaniem na wszystkie problemy, ale otwierają pewne bramy.
To jest też trochę tak, że jeśli w naszym życiu mamy takie drzwi, które nam się non stop zamykają przed nosem – to możemy się z tym pogodzić i stać przed tymi zamkniętymi drzwiami i pocałować klamkę, albo próbować te drzwi otwierać. I czasem – trzeba w tę szparę włożyć stopę. I chyba studia są takim pomostem, pozwalają nam te drzwi otworzyć.
Monika Maziejuk: Na studiach też jest później wsparcie – jak sobie radzić na rynku pracy. Brytyjczycy od dzieciństwa są uczeni wypowiadania się na dany temat. Gdy pracowałam w restauracjach mogłam byłam zachwycona, jak dzieci zapraszane są tutaj do wspólnej rodzinnej konwersacji. My w Polsce zawsze byliśmy odsuwani od „dorosłych rozmów”. Tutaj od początku człowiek jest uczony, że może wyrażać co jest dla niego ważne. Potem na studiach uczymy się zgłębiać wiedzę na dany temat – aby móc potem się na ten temat wypowiedzieć.
Poza tym na studiach są też departamenty, które pomagają w wejściu na rynek pracy. Od drugiego roku studenci są mobilizowani do szukania i odbywania praktyk – aby uczyć się jak to wszystko działa w realnym życiu.
Ja generalnie wiele razy zastanawiałam się nad tym jak ludzie robią pewne rzeczy na przykład – ja nie weszłabym do butiku w którym nikogo nie ma i nie zaczęłabym przeglądać ciuchów. I zaczęłam się zastanawiać o tym pod względem zawodowym. Studia nam mówią – ty teraz musisz sobie znaleźć staż – bo mamy pretekst żeby tego stażu szukać. Ale gdy siedzimy w domu z dzieckiem, albo jesteśmy w pracy która nas nie satysfakcjonuje – nie mamy tego pretekstu do szukania stażu. Na studiach nie wstydzimy się poprosić o staż czy szukać nowych rozwiązań.
Monika Maziejuk: My jesteśmy wychowywani w takich kulturach… Od dziecka nie byliśmy uczeni jak brać odpowiedzialność za swoje życie. Zazwyczaj wszyscy dookoła mówią nam co mamy robić. Kiedy nikt już nas „nie prowadzi przez życie”, okazuje się, że nie każdy potrafi wziąć odpowiedzialność za siebie i myśleć o tym co w przyszłości się wydarzy. Bardzo dużo osób nie wie czego chce i nie wie w którą stronę pójść – a wtedy dużo rzeczy wygląda jak czarna otchłań…
I co zrobić? Czy można się z tobą umówić na taką „odkrywczą rozmowę”?
Monika Maziejuk: Teraz mamy ostatnie dni żeby aplikować na studiach. Można się zapisywać na indywidualne konsultacje w ramach studiów poprzez WhatsApp – 0782 553 5086.
Organizuję również 7 miesięczny program, który bardzo pomaga w odkryciu swojej misji życiowej oraz tego co docelowo chce się robić i co ma sens, w zmieniających się realiach rynkowych. Najważniejsze jednak chcieć zmiany. Aby ją zacząć wystarczy umówić się na bezpłatną konsultację. Zapraszam bardzo serdecznie.
Z Moniką Maziejuk rozmawiała Aleksandra Fiddler.
Bezpłatna konsultacja WhatsApp – 0782 553 5086, kontakt z Moniką: monika@eunetwork.co.uk FB FP: EU Network – Studia w Anglii – Wsparcie Merytoryczne i Finansowe