Ciastka i torty – moja miłość i pasja
Nigdy wcześniej nie myślałam, że zawodowo będę zajmować się produkcją i dekoracją słodyczy. Zawsze jednak chciałam coś tworzyć.
Tworzenie czegoś namacalnego daje mi poczucie, że coś „po mnie zostanie” (chociaż ciastka się zjada przecież, ale sama przyjemność ich tworzenia daje mi wielką radość).
W czasach mojego dzieciństwa były puste półki, trzeba było radzić sobie ze wszystkim, więc babcia i mama szyły, szydełkowały, dziergały, robiły słoiki, piekły ciasta i wiele jeszcze różnych rzeczy, które cieszyły oczy i dawały poczucie ciągłego rozwijania się, a przede wszystkim radzenia sobie z otaczającą nas rzeczywistością. Tego wszystkiego się uczyłam od nich.
Kiedy przyjechałam do UK nie miałam pomysłu i chęci też, ale przede wszystkim odwagi na robienie czegokolwiek na własny rachunek.
Rodzina, zajmowanie się domem, praca na etat oraz potrzeba przebywania z rodakami na obczyźnie zajmowały cały mój czas. Nowe znajomości z czasem przyjaźnie, dawały mi poczucie bezpieczeństwa i rekompensowały tęsknotę za rodziną w Polsce.
Z czasem przywykliśmy już do bycia „Tu”. Dzieci wydoroślały, czasu zostawało więcej na czytanie książek. Nie dawało mi to jednak poczucia „tworzenia czegoś”, tak więc pomyślałam o rękodziele. Najpierw było to dzierganie. Dziergałam czapki, serwetki, obrusy. Jednak po roku zaniechałam to, bo czułam, że to nie było to. Było to bardzo pracochłonne, długo trzeba było czekać na końcowy efekt, czasami miesiące np. robiąc obrus na stół obiadowy.
Któregoś dnia trafiłam na zdjęcia pięknie dekorowanych pierników. I to było to. Miłość od pierwszego wejrzenia. Zaczęłam szukać, czytać, oglądać zdjęcia, a potem testować przepisy i dekorować. Bardzo nieudolnie, patrząc teraz z perspektywy czasu, ale i tak byłam z siebie dumna.
W końcu znalazłam kurs „pierniczenia” i poleciałam do Polski. Później kolejny kurs i po nim odważyłam się założyć moją słodką firmę. Nadarzyła się okazja kolejnego szkolenia u portugalskiej Mistrzyni Lukrowania. Nawet nie śmiałam marzyć o poznaniu jej osobiście, a jednak udało mi się ją poznać.
Po dwóch latach prowadzenia mojej piernikarni zdecydowałam się na wprowadzenie do oferty tortów. Doszkoliłam się na kolejnym kursie z dekoracji tortów i tak oto minie już wkrótce pięć lat mojego bycia w słodkim biznesie w UK.
Co poradziłabym niezdecydowanym? Aby nie bali się wychodzić swojemu życiu naprzeciw i z odwagą realizowali swoje marzenia.