Kobiety inspirują: Spełniamy marzenia małych księżniczek
Po wielu miesiącach poszukiwań Paula i Ala wreszcie znalazły miejsce, w którym realizują swoje dziewczęce marzenie. Kupiły stuletni kompleks starych owczarni na ponad dwóch i pół hektara ziemi, gdzie chcą stworzyć piękną, unikalną przestrzeń na imprezy w otoczeniu natury. „Lato”.
Dziewczyny, może jakiś krótki wstęp – kim jesteście i dlaczego robicie to, co robicie?
Jesteśmy Paula i Ala, znamy się od dziecka. Jakiś czas temu stwierdziłyśmy, że bardzo dobrze czujemy się w tym, co robimy zawodowo, ale brakuje nam czegoś swojego, co same możemy stworzyć dokładnie tak, jak tego chcemy. Zdałyśmy sobie sprawę, że mamy całkiem niezły kapitał zakładowy –wieloletnią przyjaźń i uzupełniające się umiejętności. Ala jest menedżerem i przez ostatnie lata organizowała naprawdę duże imprezy i przedsięwzięcia, a Paula jest scenografem, a do tego zajmowała się projektowaniem wnętrz. Mamy sporą wiedzę, nie boimy się wyzwań i czujemy, że pora realizować marzenia.
A w zasadzie, na początek, jedno wielkie marzenie. Chcemy razem stworzyć wyjątkową przestrzeń na imprezy na łonie natury. Postanowione, więc zaczynamy szukać. Nie wiemy do końca czego – działki, pałacu, może jakiegoś romantycznego budynku – ale jak znajdziemy, to będziemy wiedziały, że to to. Po kilku latach zwiedzania pobliskich opolskich i dolnośląskich wiosek kupiłyśmy stuletni kompleks starych owczarni na ponad dwóch i pół hektara ziemi. Otwieramy miejsce, które nazwałyśmy Lato. Od roku nieustannie remontujemy jeden z budynków i od tego lata ruszamy. Już od maja będzie można wynająć Lato na imprezę, wesele, warsztaty jogi czy odpoczynek w glampingach. Stodoła jest naprawdę wielka, ma prawie 400 metrów. Panowie fachowcy regularnie sobie z nas żartują – że dwie młode dziewczyny zabrały się za taki remont – ale my się nie poddajemy: bierzemy łopaty i pracujemy dalej. Zawsze marzyłyśmy o takim miejscu wśród zieleni i to się właśnie dzieje. Nie możemy się doczekać Lata!
Skąd pomysł na nazwę Lato?
Długo szukałyśmy nazwy i właściwie do tej pory to była jedyna kość, no może kosteczka niezgody. Nic nam się nie podobało, nic nie pasowało do tego miejsca. W końcu wybrałyśmy Lato. Idealnie pasuje do atmosfery, na której nam zależy. Jest proste, bezpretensjonalne, budzi chyba same dobre skojarzenia, no i najważniejsze – każdy chce wziąć ślub w lecie!
Jak zaczęła się Wasza przyjaźń?
23 lata temu podczas wakacji – jako młode, piękne i znudzone wyjazdem z rodzicami i rozwydrzonym rodzeństwem dziewczyny – zagrałyśmy pierwszy (i ostatni) raz w koszykówkę w post PRL-owskim ośrodku politechniki w Szklarskiej Porębie. Na początku byłyśmy bardziej skazane na siebie i niechętne do wspólnych zabaw przez gigantyczne różnice w stylu: jedna miała getry w różową panterkę, a druga włosy spięte w fontannę. Mimo zatrważających różnic pod koniec tych wakacji
yłyśmy przyjaciółkami na dobre i złe. I tak zostało do dziś. Wśród wielu przyrzeczeń złożonych latem 1996 r. znalazło się jedno, najważniejsze – będziemy organizować śluby. Takie najpiękniejsze, na których każda dziewczyna będzie księżniczką.
Mówicie o sobie „duet idealny”.
Mimo upływu lat i odsunięcia marzeń na dalszy tor, dwa lata temu postanowiłyśmy: robimy to. Nie zważając na trudności, a było ich naprawdę multum. Znalazłyśmy działkę, wymyśliłyśmy koncepcję i zaczęłyśmy działać. Zajmujemy się różnymi rzeczami, a zarazem idealnie się uzupełniamy. Nasz duet biznesowo-artystyczny postanowił stworzyć najpiękniejszy weselny zakątek. Każda zajęła się tym, co potrafi najlepiej. Zaangażowałyśmy do pomocy przyjaciół, chłopaków, rodzinę, sąsiadów i w zasadzie każdą napotkaną osobę (obie mamy manipulację we krwi [śmiech]) i po kilkunastu intensywnych miesiącach mamy to: Lato istnieje i nie wyobrażamy sobie większego szczęścia.
Dlaczego akurat wesela?
Każda dziewczynka od maleńkości marzy o tym, żeby być księżniczką. Piękna suknia, cudowne wnętrze, dużo zieleni, najwspanialszy dzień w życiu. Która o tym nie śni? My już nie śpimy – działamy i w błyskawicznym tempie realizujemy to, o czym marzą tysiące kobiet. To właśnie dla tych dziewczyn (i dla nas, oczywiście, trochę też) powstało Lato.
Co tworzycie?
Bardzo długo szukałyśmy idealnego miejsca. Nie chciałyśmy stawiać zupełnie nowego budynku, raczej szukałyśmy czegoś z historią i duszą. Najbardziej zależało nam na bezpośrednim otoczeniu przyrody, malowniczych widokach i spokoju. W dotychczasowych pracach obie mamy sporo stresu, dlatego chciałyśmy, aby nasze miejsce zarówno dla nas, jak i dla naszych gości było przede wszystkim ukojeniem i relaksem. Zresztą model idealnego ślubu chyba się teraz zmienia. Często pary myślą o swoim weselu jako dniu (albo dwóch), który będzie dla nich i zaproszonych gości świetnym weekendem oraz odpoczynkiem, zabawą, podczas której mają przy sobie najbliższe osoby. Nam się takie podejście bardzo podoba! Chcemy, by młode pary czuły, że mają wybór i że ich wesele może być dokładnie takie, jak chcą. A my to po prostu zrobimy, bo od tego jesteśmy. Spełniamy marzenia małych księżniczek, które już trochę podrosły.
Opowiedzcie bardziej szczegółowo, jak to wszystko wyglądało i wygląda teraz. Jak przebiegał proces poszukiwania i budowania?
Długo nie mogłyśmy znaleźć idealnego miejsca, za każdym razem coś nam nie pasowało – albo za małe, albo za drogie, albo widok za mało sielski, albo sąsiedzi tuż za płotem. Sam czas poszukiwań był przyjemny i miał w sobie coś romantycznego, ale był też uciążliwy, bo najczęściej wracałyśmy zrezygnowane. Nie traciłyśmy jednak nadziei i dzielnie jeździłyśmy dalej. W końcu się udało!
Od pierwszej chwili wiedziałyśmy, że to jest to. Znalazłyśmy to miejsce na początku grudnia, było kompletnie zarośnięte. Przez 30 lat nikt się nim nie zajmował, na początku nawet nie widziałyśmy, jakiej jest wielkości. Wszystko zdawało się nam sprzyjać: niedaleko od Wrocławia, maleńka wioseczka z kilkoma domami (dwanaścioro mieszkańców i wszyscy kochani!) umiejscowionymi spory kawałek od nas, przepiękny widok i dwa stawy, o których nawet nie marzyłyśmy. Tak to się zaczęło. Początkowo przyjeżdżałyśmy z rodziną i przyjaciółmi w weekendy, później prace nabrały tempa. Oczywiście myślałyśmy, że wszystko jest dużo prostsze i tańsze. Okazuje się jednak, że pracom nie ma końca. Już samo wykarczowanie całego terenu było nie lada wyzwaniem, a 2,5 hektara trawy do wysiania to też nie była praca na jeden weekend. Cały czas jednak mamy wrażenie, że szczęście nas nie opuszcza. Sąsiedzi są bardzo mili i pomocni. Tata Ali jest inżynierem i kierownikiem naszej budowy. Bez niego nie dałybyśmy rady. Przyjeżdżają bracia z kolegami i przyjaciółki. Nasze rodziny bardzo się zaangażowały. Chłopak Ali przeznaczył właściwie całe wakacje na remont naszego obiektu, koordynując pracę fachowców, czuwając nad wszystkimi sprawami technicznymi, o których my nie mamy pojęcia, z kolei partner Pauli zaprojektował identyfikację wizualną i pomaga nam w tworzeniu marki, bo w tym również raczkujemy. Tak samo jak w branży ślubnej – samo sformułowanie nadal brzmi dla nas obco i ze zdziwieniem stwierdzamy, że to o nas. I znów spadają z nieba znajome (florystka Kinga i fotografka Mariola), które wszystko pokazują, uczą i cierpliwie tłumaczą, jak się poruszać w ślubnym świecie. Oczywiście zdarzają się też chwile zwątpienia, a właściwie załamania. Nigdy nie budowałyśmy stodoły, więc nie miałyśmy pojęcia, z jakimi trudnościami przyjdzie nam się zmierzyć.
Początkowo dopadała nas frustracja z powodu każdego opóźnienia w harmonogramie robót, teraz trochę spokorniałyśmy. Jest też tak, że intuicyjnie się nawzajem wyczuwamy. Nie zrezygnowałyśmy ze swoich aktywności zawodowych, więc kiedy Ala ma dużo pracy, to całą budowę bierze na siebie Paula. Kiedy Paula przed premierą znika na 2 tygodnie, jest spokojna, bo wie, że Ala się wszystkim zajmie. Podobnie jest z nastrojami i emocjami – jak jedna ma dosyć i czuje, że ją to przerasta, to druga przejmuje stery i swoim działaniem nakręca tę pierwszą. Ani razu nie miałyśmy wrażenia, że to praca, że musimy coś zrobić, bo to teraz nasz obowiązek. Dzięki temu, że spełniamy nasze marzenie, robimy to co trzeba bardziej z chęci niż przymusu. Teraz przed otwarciem prace są jeszcze bardziej intensywne. W maju mamy pierwsze wesele – dwudniową imprezę w stylu garden party, idealną dla naszej ogromnej przestrzeni. Stodoła, ogród, ogniska, grille, glampingi – wszytko jest dopracowane, ale na luzie i w otoczeniu natury. Tak jak chciałyśmy: beztroskie Lato. Jako że jesteśmy nowym miejscem, to chyba tylko my mamy terminy na ten sezon.
Facebook i instagram: @obiektlato
Fot. Marian Misiak