Singapur – miasto przyszłości?
Niewielkie państwo – miasto. Azjatycki tygrys. Metropolia niesłychanie silna ekonomicznie. Miasto innowacyjnych rozwiązań, nowych technologii, nowoczesnych rozwiązań urbanistycznych. Pełne nie tylko ludzi, ale i bujnej zieleni. Czy Singapur można nazwać miastem przyszłości?
Założone przez Brytyjczyków w 1819 roku Miasto Lwa („Singa” – w języku sanskryckim oznacza lwa, a „Pura” – miasto) uzyskało niepodległość w 1965 roku. Ze względu na gwałtowny rozwój gospodarczy – zawdzięczany m.in. stabilizacji politycznej, niskim podatkom, wysokiemu etosowi pracy, otwarciu na kapitał inwestycyjny i dogodnemu położeniu geopolitycznemu – zaliczany jest do „azjatyckich tygrysów” – grupy najprężniej rozwijających się państw.
Metropolia silna ekonomicznie
Singapur jest drugim, po Japonii, najbardziej rozwiniętym gospodarczo państwem Azji. Znajduje się w czołówce państw o najwyższym PKB per capita. Jest trzecim, po Londynie i Nowym Jorku, największym centrum finansowym świata. Singapurski port jest drugim co do wielkości na świecie – wyprzedza go jedynie holenderski Rotterdam. Singapur jest również jednym z najważniejszych ośrodków przemysłu rafineryjnego oraz największym centrum edukacji w całej Południowo – Wschodniej Azji. Należy do szeregu ważnych organizacji międzynarodowych, takich jak Azjatycki Bank Rozwoju, Międzynardowa Agencja Energii Atomowej, Światowa Organizacja Handlu, Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju – oraz wielu, wielu innych.
Metropolia niezwykle nowoczesna
W zabudowie Singapuru przeważają drapacze chmur. Państwo jest malutkie – największa wyspa liczy zaledwie 576 km², a pozostałe, otoczone rafą koralową wysepki są od niej zdecydowanie mniejsze. (Dla porównania powierzchnia Warszawy to 512 km² ). Miejsca brak, z kolei ludzi – jest bardzo dużo. Ponad pięć i pół miliona. Takim oto sposobem Singapur jest drugim po Monako najgęściej zaludnionym państwem świata. Cały czas trwają pracę nad powiększeniem powierzchni państwa poprzez pozyskiwanie lądu od morza – ach, kto bogatemu zabroni – a tymczasem większość mieszkańcow żyje na osiedlach złożonych ze strzelistych wieżowców. Można narzekać na ciasnotę, ale równocześnie wieżowce te są nowoczesne, zadbane i niezwykle zielone.
Metropolia bujnej zieleni
Mamy rok 2020 więc śmiało twierdzę, że zieleń winna zajmować pierwszoplanowe miejsce w nowoczesnym planowaniu przestrzennego miast przyszłości. Ideałem jawi mi się miasto przypominające mityczne Wiszące ogrody Semiramidy. A Singapur w tym właśnie kierunku podąża. Według projektu Treepedia aż 30 % powierzchni miasta to tereny zielone – zdecydowanie więcej niż w innych światowych metropoliach (dla porównania: Paryż – 9%, Londyn – 13%, Nowy Jork – 13,5% ) i imponujące szczególnie, gdy pamiętamy jak małą powierzchnią Singapur dysponuje.
Bajkowy ogród botaniczny, rozległe parki, sadzone wzdłuż dróg i skwerów drzewa, soczyście zielone trawniki, zwisające z mostów krzewy lub coraz śmielej wkomponowywane w elewacje wieżowców ogrody nadają określeniu miejska dżungla zupełnie świeże znaczenie. Perłą Singapuru są natomiast spektakularne Ogrody przy Zatoce, w których znajdują się m.in. ogrody wertykalne i największa szklarnia na świecie.
Metropolia, która stawia na transport publiczny
Na ulicach tak wielkiej metropolii jest zaskakująco spokojnie. Szczególnie w centrum samochodów jest niewiele. Posiadanie auta to wydatek, na który w Singapurze pozwolić sobie mogą tylko nieliczni. Aby mieć swój własny pojazd, należy najpierw uzyskać uprawniający do tego certyfikat. Nie dość, że dokument ten ważny jest tylko przez dziesięć lat, to w dodatku jest bardzo drogi – średnio kosztuje 37 000 dolarów amerykańskich. Koszt średniej klasy auta jest w Singapurze nawet czterokrotnie wyższy niż w Stanach Zjednoczonych. Dodatkowo, od lutego 2018 roku liczba prywatnych aut w Singapurze nie może wzrastać – co oznacza, że aby nabyć nowe auto, właściciel musi się najpierw pozbyć starego. W zamian władze zamierzają inwestować w transport publiczny.
Metropolia, w której lepiej trzymać się prawa
Lista przewinień, za które można dostać mandaty, jest bardzo długa. Dotkliwą karę finansową można dostać m.in. za palenie papierosów w miejscach publicznych, za plucie oraz za jedzenie i picie w metrze. W Singapurze nie można żuć gumy, nie można jej zresztą do kraju wwozić. Dostępna jest wyłącznie na receptę w aptekach. Mandat można dostać również za niespuszczenie wody w toalecie publicznej, publiczne okazywanie uczuć oraz chodzenie nago we własnym mieszkaniu. Nie należy również podłączać się do niezabezpieczonej sieci wi-fi, bo w Singapurze może zostać to uznane za hakerstwo.
Za wiele poważniejszych przewinień można dostać karę chłosty, a nawet karę śmierci. Chłosta grozi za przekroczenie terminu końca wizy, kradzież, wandalizm, narkomanię, przestępstwa seksualne. Kara śmieci natomiast m.in. za zabójstwo, posiadanie narkotyków oraz korupcję wśród urzędników. Surowe prawo obowiązuje zarówno obywateli jak i turystów.
Jeśli Singapur nie jest miastem przyszłości, to przynajmniej miastem, który wyznacza trendy. Każdy medal ma jednak dwie strony. Nowoczesne mieszkania oznaczają dla mieszkańców Singapuru wysokie koszty życia. Niski poziom przestępczości – jak w wymienionych wyżej przykładach – bardzo surowe prawo. Z kolei soczyście bujna zieleń w dużej mierze możliwa jest dzięki tropikalnemu klimatowi i niemal niezmiennym na przestrzeni roku temperaturom.
Ale nie można się zrażać. Trzeba dążyć do ideałów! I jako że każdy z nas życzyłby sobie mieszkać w mieście wysoko rozwiniętym, zielonym, spokojnym i czystym, Singapur może być ciekawą inspiracją.
Przygotowała Magdalena Jeż