Było ciężko, ale warto

Agnieszka Bulanda-Wytrykus, pacjentka bariatryczna, podzieliła się swoimi doświadczeniami związanymi z walką z otyłością

Rozmawiała Dagmara Bartkowiak Szczewczyk

Otyłość uznano za pierwszą globalną epidemię XXI wieku. Polska jest krajem, w którym liczba osób otyłych zwiększa się najszybciej w Europie. Niestety dotyczy to przede wszystkim dzieci. Z badań wiemy, że jeśli 16-latek jest otyły, to ma 99 proc. szans, że stanie się otyłym dorosłym. Wniosek nasuwa się sam: za chwilę u nas będzie tak jak w Stanach Zjednoczonych. Tam już nie ma ani jednego regionu, gdzie jest mniej niż 30 proc. osób otyłych. Niestety Polacy nie mają świadomości, że chorują na otyłość, skracając swoje życie. Ze szwedzkiego badania SOS (Swedish Obesity Study – przyp. red.) wiemy, że osoby otyłe żyją przeciętnie od 8 do 20 lat krócej od tych, które mają prawidłową wagę ciała – alarmuje prof. Maciej Michalik.

Agnieszko, czy zawsze miałaś problemy z wagą? Czy już jako dziecko borykałaś się z otyłością?
Moje problemy zaczęły się na przełomie szkoły podstawowej i gimnazjum. Po urodzeniu zostałam zarażona gronkowcem (poprzez pobranie krwi z lewej pięty), którego wykryto dopiero w zaawansowanym stopniu rozwoju, gdy zajął już miednicę i lewy staw biodrowy. W trakcie leczenia – wprowadzania leku bezpośrednio do chorych kości – została rozpuszczona chrzęść i panewka kości udowej. To spowodowało skrót kończyny (podczas wzrostu kość „nie nadążała” rosnąć) i osteoporozę. Miałam kategoryczny zakaz uprawiania sportów. Jakikolwiek ruch wiązał się z licznymi złamaniami. Kiedyś w trakcie schodzenia ze schodów złamałam nogę w stawie skokowym. W ostatniej klasie szkoły podstawowej założono mi pierwszy aparat ilizarowa w celu wydłużenia kości i usunięcia różnicy długości prawej i lewej nogi. Podczas rekonwalescencji musiałam leżeć. Jadłam wszystko, co mi przynosili. W zasadzie ciągle byłam po operacji albo przed kolejną. Aktywność fizyczna na poziomie zerowym, a jedzenia coraz więcej i więcej. Wtedy pojawiła się otyłość. W wieku 18 lat, ważąc 89 kg, zaszłam w ciążę. Przytyłam do 106 kg. Później było już tylko gorzej. Jadłam niezdrowo i nieregularnie, najczęściej późnym wieczorem. Pracowałam jako kucharka, co wzmacniało otyłość.

Obecnie spory odsetek społeczeństwa cierpi na choroby cywilizacyjne, między innymi problemy z tarczycą oraz insulinooporność, które w dużej mierze przyczyniają się otyłości. Czy u Ciebie również zostały zdiagnozowane?
Na szczęście wyniki badań tarczycowych zawsze miałam w normie. Choruję natomiast na insulinooporność na poziomie HOMA-IR 6,7. Diabetolog nie zalecił żadnych leków, więc „leczyłam się” jedynie różnymi dietami, które nie przynosiły długotrwałych efektów.

Kiedy dotarło do Ciebie, że jesteś osobą cierpiącą na otyłość i potrzebujesz pomocy?
Były to charakterystyczne momenty. W sieciówkach nie mogłam kupić już ubrań w moim rozmiarze, a działy plus size nie były tak dostępne jak teraz. Musiałam zmienić zwykłą wagę z limitem 120 kg na taką do 150 kg. Wtedy dotarło do mnie, że czas zdecydować, co dalej z moim życiem.

Jakie były Twoje pierwsze kroki w tej walce?
Pocztą pantoflową dowiedziałam się od przyjaciółki, że jej koleżanka zdecydowała się poddać operacji bariatrycznej. To zmotywowało ją do zainteresowania się tym tematem, ponieważ podobnie jak ja cierpiała na otyłość kliniczną. Pojechałam z nią na wizytę do dr. Szewczyka, który zakwalifikował ją na zabieg. Rozmowa z nią uświadomiła mi, że nie mogę czekać na cud i powinnam spróbować w ten sposób sobie pomóc. Zapisałam się na pierwszą wizytę.

Jak radziłaś sobie psychicznie?
Najważniejsze było spotkanie z psychologiem. Musiałam przekonać się, że dam radę i nie odpuszczę w kryzysie. Pani psycholog poprzez rozmowę na temat radzenia sobie w różnych życiowych sytuacjach pomogła mi upewnić się, że decyzja o operacji jest słuszna. Po długiej rozmowie z lekarzem i przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” wybraliśmy metodę operacji bariatrycznej, tzw. sleeve, czyli rękawową resekcję żołądka. Otrzymałam listę niezbędnych badań. Skontaktowałam się z dr. Szewczykiem, aby wyznaczyć termin tego ważnego dnia. Udało się bardzo szybko. Zabieg odbył się trzy miesiące później, więc nie miałam czasu na wątpliwości, lecz byłam zmotywowana, by iść naprzód.

W którym momencie okazało się, że będzie konieczne przeprowadzenie zabiegu bariatrycznego?
Kiedy lekarz wyliczył wskaźnik BMI, biorąc pod uwagę moją wagę 125 kg i wzrost 173 cm oraz wysłuchał mojej historii życia. Powiedział, że jeśli naprawdę chcę zmiany, to jestem w odpowiednim miejscu.

Czy miałaś chwile załamania i zwątpienia?
O tak… W dniu przyjęcia do szpitala. Nieocenionym wsparciem byli mąż oraz przyjaciółka. To ona wiozła mnie do szpitala i została do momentu, gdy zostałam przyjęta na oddział chirurgii. Dostałam opaskę „all inclusive bez wyżywienia”. Cały czas przypominała mi, że teraz wszystko się zmieni. Dzięki temu przezwyciężyłam zwątpienie.

Jak musiałaś się do niego przygotować? Jakie badania wykonać?
Przygotowania do zabiegu to przede wszystkim konsultacja z doświadczonym psychologiem, który specjalizuje się w zaburzeniach odżywiania. Wykonałam też szereg badań, takich jak: RTG klatki piersiowej, USG jamy brzusznej (byłam tak otyła, że lekarka wykonująca badanie nie mogła znaleźć mojej śledziony, a wyraz jej twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów) EKG (przypadkiem wykryto u mnie również arytmię), USG tarczycy, pełną morfologię oraz gastroskopię (bałam się tego badania, ale okazało się, że nie taki diabeł straszny). Miałam również konsultacje ze specjalistami: kardiologiem (wykonano USG serca, by upewnić się, czy można wykonać zabieg bez zastrzeżeń), pulmonologiem (z powodu mojego okrutnego nałogu – uzależnienia od nikotyny), endokrynologiem oraz ginekologiem (ze względu na zespół policystycznych jajników PCOS spowodowany otyłością).

Jak wyglądały pierwsze dni, tygodnie po zabiegu?
Bardzo chciało mi się pić już od momentu pełnego wybudzenia. Operacja rozpoczęła się o 8.00. Wszystko przebiegło pomyślnie. W południe leżałam już na sali pooperacyjnej, z której wyszłam na własnych nogach już około 16.00. Miałam założony dren, ale nie czułam się tragicznie, gdyż wiedziałam, co mnie czeka – przeżyłam już wiele operacji. Często spacerowałam po oddziale, odwiedzając innych pacjentów. W drugiej dobie przeprowadzono badanie szczelności, polegające na wykonaniu poklatkowych zdjęć RTG w celu sprawdzenia, czy treści pokarmowe spływają oraz wypiciu odrobiny kontrastu o anyżowym smaku – to był mój pierwszy „posiłek” od czterech dni. Zostałam pierwszą osobą, która zwymiotowała na aparat RTG. Kolejni pacjenci dostawali już ekologiczne papierowe nerki w razie nagłej potrzeby. Potem pozwolono mi pić wodę małymi łyczkami. Operacja odbyła się w poniedziałek, a ze szpitala wyszłam w czwartek. Otrzymałam szczegółowe instrukcje, co i kiedy wprowadzać do jadłospisu. Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej, jedząc bulion z warzywami czy jogurty. W sobotę zjadłam swój pierwszy „stały posiłek” – żółtko jaja na miękko.

Co musiało się zmienić w Twoim myśleniu?
Zmieniły się przede wszystkim ilości jedzenia, które kupuję. Fakt, że kiedyś wszystko bym jadła oczami. Zmodyfikowały mi się smaki, np. czekolada już nie smakuje jak czekolada. Teraz czuję kremową kostkę cukru. Poza tym ostre jedzenie jest bardziej tolerowane niż wcześniej.

Jak decyzja o operacji wpłynęła na Twoje codzienne funkcjonowanie?
Rok później mój mąż poddał się operacji bariatrycznej. Od tego dnia minęło osiem miesięcy. Schudł już około 50 kg. Nasze codzienne funkcjonowanie to gotowanie, pudełka i waga kuchenna. Musiałam wymienić wszystkie ubrania z rozmiaru 48–50 na 36–38. Jem z głową, często, ale małe ilości. Zdarzają mi się rozpustne dni, podczas których zjem coś niezdrowego Początkowo ustawiłam w telefonie budzik z przypomnieniem o posiłku, by nie jeść zbyt często. Po pół roku organizm przyzwyczaił się do stałych pór. Od niedawna mam niski poziom glukozy, dlatego muszę go podwyższać większą ilością spożywanego cukru. Mimo tego moja waga oscyluje w granicach 72–76kg.

Jak długo trwał i jak przebiegał u Ciebie proces chudnięcia?
Chudłam stopniowo. W ciągu pierwszych czterech miesięcy od operacji straciłam około 15–20 kg. Przez kolejny miesiąc waga nie zmieniała się, a zmniejszały się obwody poszczególnych części ciała – ud, talii, ramion. Wagaunormowała się po roku od operacji. Od dziesięciu miesięcy ważę tyle samo: +/- 2 kg. Obserwuję, że obwody ciała wciąż jeszcze nie osiągnęły docelowej miary.

Czy Twoje ciało bardzo zmieniło się po utracie wagi? Czy jest konieczność poddania się zabiegom z zakresu chirurgii plastycznej?
Ciało zmieniło się nie do poznania. Przede wszystkim twarz. Znajomi nie poznają mnie na ulicy bądź badawczo się przyglądają i pytają, czy ja to ja. Musiałam wymienić dowód osobisty, ponieważ pani w przychodni nie była przekonana do mojej tożsamości. Musiałam jej tłumaczyć powód tak radykalnej zmiany wyglądu. Cały czas zastanawiam się na plastyką, chociaż skóra dość estetycznie się wchłania. Jestem młoda, więc daję organizmowi czas zanim zdecyduję się na usunięcie nadmiaru skóry.

Jak się teraz czujesz? Czy zmiany, które musiałaś wprowadzić po zabiegu, stały się Twoim nawykiem czy niewygodną koniecznością?
Czuję się przede wszystkim lekko. Bardzo dobrze mi samej ze sobą. Zmiany wprowadziłam płynnie. Gotowanie zawsze było moją pasją, a po zabiegu zmodyfikowałam liczbę posiłków. Częściej przyjmujemy gości w domu, ponieważ nasi znajomi wiedzą, gdzie mogą dobrze zjeść.

Wreszcie pytanie najważniejsze. Czy było warto?
Oczywiście, że było warto! Przez moment nie żałowałam decyzji o operacji ani o metodzie, którą wybrał lekarz.

Co mogłabyś poradzić osobom, które rozważają operację bariatryczną?
Strach to tylko pierwsze pięć sekund – reszta to wyobraźnia. Czasu nie cofniemy, młodsi nie będziemy, a kto ma się z nami dobrze czuć, jak nie my sami. Najważniejsze, by zrobić ten pierwszy krok i uświadomić sobie, że możemy żyć lepiej, lżej i zdrowiej. Spotkanie z lekarzem nie zobowiązuje do decyzji, a jedynie do zastanowienia.

Agnieszko, bardzo dziękuję Ci za to, że zdecydowałaś się na tak szczere wyznanie! Mam nadzieję, że Twoje doświadczenie stanie się inspiracją dla tych, którzy borykają się z otyłością.

Klinika Diamentum
Jordanowska 8 | 52-425 Wrocław
e: kontakt@diamentum.clinic
www.diamentum.clinic

Share this...