Italia, część 2

Randkowanie w Londynie według Miss HH

Byłam we Włoszech, najbardziej romantycznym kraju Europy…

Odpicowane do granic, zmierzałyśmy tylko we dwie, na kolację do najlepszej w mieście restauracji z owocami morza… Tak miało teraz wyglądać moje życie, kolacja i tańce do białego rana (kluby tutaj otwierają dopiero o 24.00). Zdziwił mnie tutejszy obyczaj, że po tańcach koniecznie trzeba pojechać na croissanta z czekoladą, a około 5 nad ranem wszyscy zbierają się w jednym miejscu. Dyskusje z obszerną gestykulacją i krzykami trwały do 7 rano. To był pierwszy tydzień mojego urlopu i byłam zachwycona brzmieniem tego języka, mimo że nic nie rozumiałam. Wszystko wydawało się nieziemskie.

Czułam, jakby to miejsce należało do mnie, a ja do niego.

W drodze do restauracji dwa razy zdarzyło mi się być świadkiem, jak kobieta dała partnerowi pstryczka w głowę, bo się za nami oglądał! Pytam kuzynki, o co tu chodzi, czemu od razu rękoczyny? Taki temperament – odpowiada. – Czy myślisz, że Włosi rządzą Włoszkami? Otóż nie! To mit. Kompletna bzdura. To Włoszki rządzą i pilnują, ale ich i tak się nie da upilnować.

Jesteśmy więc w restauracji, kolejne zdarzenie: Siedzimy przy małym podwójnym stoliku. Naprzeciwko kuzynki, za moimi plecami, siedzi około dwunastu mężczyzn.
Kuzynka mówi:
Teraz się obróć i zobacz, jak siedzi tych sześciu. – Obracam się i widzę sześć głów wpatrzonych w nas. Siedzą bokiem, żeby dobrze nas widzieć, ale niekoniecznie wygodnie jeść. Stwierdziłam, że nieźle się nam wieczór zapowiada.

Nakarmione ruszyłyśmy autem do Lido, na plażę i jednocześnie do klubu. Humory dopisywały. Jechałyśmy,
a kuzynka krzyczała:
Vija, vija! Co oznacza: szybko, szybko, zjedź mi z drogi.
Lido Mira Blue moje ulubione było już pełne. Wszędzie głodne oczy. Każdy chce rozmawiać. Tylko ja się pytam w jakim języku?
Moja rada: go to school!
Jest jeden i coś tam duka do mnie i ciągle jego ręka ląduje to na mojej ręce, to na plecach. Nie wiem, czy mi się to podoba, czy nie. Jestem zaskoczona tym nadmiernym dotykaniem.
Tak, tak. Teraz tak Cię będzie dotykał; niby przypadkiem – mówi moja przyjaciółka.
Przybył szef i problem sam się rozwiązał.
Szef lubił robić show. Popisywać się, pokazywać, chwalić, jaki jest zamożny. Kelner zaprosił nas do części VIP. Na stole za chwilę chłodził się szampan, a ja siedziałam rozanielona. Do tego ta włoska muzyka. Tańczyłam, tańczyłam i tańczyłam.
Od dawna nie czułam się taka szczęśliwa, radosna i wyluzowana.

Do domu kuzynki wróciłyśmy we czwartek… Ja z szefem, kuzynka z przyjacielem szefa. Zostali do rana, ale nie chciałam, żeby za łatwo mu poszło. Zasnęliśmy przytuleni.
Kuzynka rano stwierdziła, że jestem głupia, i spytała, po co marnuję czas.
Dobrze mu zrobisz, to oszaleje, za tydzień wyjeżdżasz. Nie trać czasu. Jesteś wolna. Baw się!
Wolałam zrobić to w moim tempie. Niech się trochę postara. Zresztą nie byłam jeszcze pod jego urokiem, nie miał mocy. Zaczęliśmy spędzać ze sobą tyle czasu, ile się dało. Moje serce nadal było zamknięte.

Od rana siedziałam na plaży, pilnowali mnie ochroniarze, towarzystwa dotrzymywała mi pracownica albo kuzynka szefa. A ja najbardziej lubiłam być sama, z moją książką. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale on już wtedy mnie pilnował.

Zdobywał mnie z rozmachem. Któregoś dnia jego pracownica przywiozła mi na plażę trzy wypchane czymś koperty. Dzień wcześniej dostałam wielki kosz czerwonych róż, ktoś postawił go koło gorącego coffee makera i wszystkie róże
padły. Oberwał wszystkie płatki i zapakował do tych trzech kopert. Na każdej inna wiadomość:

Dla najpiękniejszej kobiety świata
O oczach w kolorze porannego morza
Dziękuje, że jesteś ze mną.

Może się to wydawać romantyczną przesadą, ale na mnie zadziałało. Nikt nigdy nie wymyślił nic bardziej romantycznego dla mnie. Wcześniej były kolacyjki w cudownych miejscach, fryzjerka zamawiana do domu, bo włosy w wilgotnym
klimacie nie chciały się układać, sukienka i buty Gucci zostawione na łóżku z kartką: mam nadzieję, że będzie pasować. Byłam pod dużym wrażeniem, nie powiem, ale te płatki róż rozłożyły mnie na łopatki. Pomyślałam: Wieczorem będzie seks… I był. Szef nie był hojnie obdarzony przez naturę, ale nadrabiał językiem. Wiecie co mam na myśli… Był niestrudzony i niewyczerpany. Trwało to godzinami, co bardzo mi się podobało.

Nachodził termin powrotu do Londynu. Nie chciałam jeszcze wracać, szef przebukował mój bilet. Zostałam na kolejne dwa tygodnie, które niestety szybko minęły i z płaczem wracałam do Londynu. Plan był taki, że pozamykam jak najszybciej swoje sprawy i wracam do Reggio Calabria. Wtedy oboje wierzyliśmy, że to nie może się skończyć i nie będzie to tylko wakacyjny romans. Rzeczywistość okazała się inna, ale o tym już w trzeciej części… 

Share this...