Jaka Ona jest. Maria Niklińska
Jej wszechstronność jest imponująca: potrafi śpiewać i tańczyć, a na dodatek gra w popularnym serialu. Czy jest jednak coś, czego o niej nie wiecie? Przekonajcie się.
Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda aktorki i piosenkarki? Co skłoniło Cię do pójścia drogą artystyczną?
Moja kariera zaczęła się bardzo wcześnie. Jako ośmiolatka trafiłam do kultowego programu telewizyjnego 5–10–15 i prowadziłam go przez osiem lat. Był realizowany na żywo – to była zabawa, ale również ciężka praca. Bardzo imponowała mi moja mama Jolanta Fajkowska, która jest znaną dziennikarką telewizyjną i radiową. Zabierała mnie często do telewizji. Można powiedzieć, że stała się ona moim drugim domem.
Czy na Twoją decyzję miała wpływ mama? Która – jak wspomniałaś – jest znaną dziennikarką.
Moja mama miała na mnie wpływ, ale mnie do niczego nie zmuszała. Po zdobyciu doświadczenia w 5–10–15 jako prowadząca, chciałam zostać aktorką – po prostu pójść własną drogą. Próbowałam wszystkiego: byłam w Ognisku Teatralnym „U Machulskich”, tańczyłam w zespole pieśni i tańca Varsovia, jeździłam konno i oczywiście chodziłam do normalnej szkoły. Pierwszą rolę otrzymałam w serialu „Tajemnica Sagali”. Plan zdjęciowy znajdował się między innymi w Biskupinie – było to dla mnie ogromne przeżycie. Później przyszedł czas na serial „Klan”, w którym grałam do 2017 roku.
Telewizja czy teatr?
Skończyłam Warszawską Akademię Teatralną i gram w teatrze od czasu ukończenia studiów. Czuję się tam, jak w domu. Gram na fortepianie – stąd też moje zamiłowanie do muzyki. To taka odskocznia, gdzie mogę odpocząć psychicznie i wyrazić siebie. Zaczęłam też pisać teksty dla innych artystów. Moja droga artystyczna biegnie w różnych kierunkach. Wciąż jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Czasami muszę się zdystansować do tego, co robię, żeby docenić to, co mam.
Co Cię wyróżnia spośród innych artystów?
Nie staram się być kimś innym. Nie warto chcieć być drugą Beyonce czy Céline Dion. Tylko oryginalność ma sens. Tworzę i piszę po swojemu, i tak naprawdę, interesuje mnie przekazywanie prawdy. Nie przepadam też już za perfekcjonizmem. Uważam, że niedoskonałości są super. Rzeczy, które nie są idealne, również są dobre. A co mnie wyróżnia? To, że robię dużo rzeczy – i nie będę za to przepraszać. Jeszcze niedawno myślano, że jeśli jesteś do wszystkiego, to jesteś do niczego. Dobrze, że przestajemy żyć w tym przekonaniu, bo to normalne, że artysta robi różne rzeczy – po to, żeby próbować i przy tym się rozwijać. To, co było zarzutem wobec mnie – stało się moją siłą.
Co Cię skłoniło do rozwoju swojej kariery we Francji?
Francja od zawsze przyciągała mnie pod względem kultury. Francuzi doceniają kulturę i artystów i – co ciekawe – nie tylko wielkie gwiazdy. Mam tu swoich ulubionych artystów. Tutaj też ostatnio wiodę swoje życie prywatne. Za jakiś czas chcę zrealizować dwa projekty we Francji: jeden muzyczny, drugi teatralny. Jednym z moich ulubionych artystów francuskich jest Serge Gainsbourg, a ze współczesnych Christophe Maé. Uwielbiam też filmy Claude’a Leloucha. Zakochałam się w jego „Kobiecie i mężczyźnie: 20 lat później”.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Czy czujesz dumę, będąc Polką?
Czeka mnie bardzo dużo pracy w Polsce: szykuję nowe spektakle teatralne, występuję w serialach telewizyjnych (m.in. w „Na Wspólnej”), gram koncerty w całej Polsce z moim zespołem. Materiał na nową płytę powstaje w Warszawie, w Los Angeles i Sztokholmie, ale – tak, jak wspomniałam – chciałabym stworzyć również coś francuskiego. Jestem dumna, że jestem Polką. Moje pokolenie nie ma „kompleksu Polski”. Mój kraj jest dla mnie oczywiście bardzo ważny, bo tu jest moja rodzina, ale czuję się też Europejką i obywatelką świata.
Jakie przesłanie dla Polek na całym świecie chciałabyś przekazać?
Polki, które żyją poza Polską, są mega świadome siebie. Jeżeli Polka osiąga sukces za granicą, to wynika to z jej pracowitości. Nie dość, że była w stanie nauczyć się wielu języków, to jeszcze zazwyczaj zajmowała się przy tym domem. Polki są niesamowite. Wiary nam nie brakuje. W moim odczuciu Polki są często w pewnym kieracie „praca-dom”. Francuzki mają z kolei w sobie więcej lekkości. Nieprzypadkowo mówi się, że żona-Polka to skarb. Ale ja powiedziałabym do wszystkich Polek: znajdźcie balans między swoimi ambicjami a radością z życia. Zacznijcie doceniać same siebie. To nie jest wyścig – można też czerpać z niego przyjemność.
Jaka rolę w Twoim życiu odgrywa moda i co myślisz o naszej sesji w Paryżu?
Moja babcia była, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, „modnisią”. Kochała modę i piękne ubrania. Odziedziczyła to po niej mama, która zawsze była elegancka. Myślę, że dlatego dosięgnął mnie modowy bunt. Moda nie może dyktować trendów. Ja wolę sama kreować siebie. To właśnie zaczyna się dziać na ulicach – tworzą się trendy. Jednak, moim zdaniem, mniej znaczy więcej. Nie lubię, kiedy moda przytłacza osobowość – ona powinna ją uwypuklać! Nie lubię też przesady, cenię nonszalancki styl francuski: nieuczesane włosy i brak makijażu. Z kolei będąc we Francji, podkreślam to, że jestem Słowianką. W Paryżu jest to wręcz egzotyczne. Zarówno sesja ze Sławkiem, jak i Twoje stylizacje były przepiękne. A samo miejsce – Paryż – to plan filmowy. Na każdym kroku można robić zdjęcia i kręcić filmy. Zawsze porównuję Warszawę i Paryż i moje serce płacze, bo gdyby nie II wojna światowa, byłaby ona takim Paryżem wschodu. Podsumowując, bierzmy wszystko to, co najlepsze z każdej kultury i dodajmy coś od siebie.
Dziękuję za sesję i za naszą rozmowę w pięknym Paryżu!
Rozmowa i stylizacja: Agnès Wuyam
Zdjęcia: Sławomir Janicki