#Love your shit
Tym razem nie będzie bajki. Będzie reality, dosyć nawet szorstkie, ale za to z piękną puentą. Choć przebanalną, bo na hasło „kochaj siebie” chce mi się teleportować gdzieś daleko na pola usiane cayenne. Ale zostaję by przypominać nam tak długo, jak długo będzie trzeba, że dbanie o siebie, wspieranie i kochanie siebie w całej doskonałej niedoskonałości jest jak stabilna ziemia dla stóp po długim rejsie na Atlantyku, jak deszcz dla ślimaków po miesiącach suszy, jak ostrzynka dla złamanego ołówka. Kochanie i przyjęcie siebie z tym, co trudno jest kochać, bo nie jest puszyste i puchate jest podstawą miłości Uniwersum. Stamtąd wyłania się każda inna miłość. Jak nie kochasz siebie prawdziwie, nie kochasz prawdziwie niczego i nikogo. Ale wiem, że choć to proste, nie zawsze jest łatwe. Dlatego postarałam się, żeby ten tekst zabrał Cię z powrotem do Ciebie.
Bez ciemności nie ma światła i to właśnie twoja ciemność najbardziej potrzebuje ukochania. To wtedy, kiedy dajesz największej „dupy”, kiedy czujesz, że trzymające Cię w całości atomy rozpadają się i dryfują w nicość, potrzebujesz siebie najbardziej. Wtedy, gdy jesteś jak rozlana na białym dywanie szklanka soku z wiśni, kiedy czujesz, się jak Ania Shirley patrząca na swoje rude włosy i kiedy wierzysz swoim myślom o tym, że jesteś słabą kobietą, że mało inteligentną, że złą matką, niewystarczającą córką, że za grubą, za chudą, leniwą w pracy, zbyt subtelną w łóżku, za mało subtelną w towarzystwie (…wstaw swoje), wtedy właśnie potrzebujesz najwięcej miłości i akceptacji. Swojej miłości i swojej akceptacji. Kiedy więc przypłynie kolejna fala z wyzwaniem i poczujesz się samotna, niekochana i nieważna, proszę Cię, miej litość. Miej litość dla tej cudownej kobiety, która zaczyna każdy dzień starając się zasłużyć. W swoich własny oczach…Niech łzy pomogą ci się oczyścić z żalu i smutku, niech twoje czułe i pełne wrażliwości na to, co jest słowa ukoją Cię w momentach, w których zapominasz, że tak naprawdę wszystko jest dobrze. Że nie musisz walczyć. Że nie ma nic do udowadniania, do ukrywania, nic do bronienia. Że już jesteś kompletna i to, jaka teraz jesteś wystarczy, byś całym sercem, nieustannie kochała Życie, którym jesteś.
Dokładnie w tej chwili dzieje się Twoje przeznaczenie. To jeden z cudów, którego dziś doświadczyłaś. Przypominam, bo łatwo zapomnieć, tyle niesamowitych rzeczy umyka, umyka zachwyt i świętość istnienia. A zauważać cuda i doceniać każdy moment – to wybór. Każda z nas może go sobie dokonać sama, jeśli tylko tak postanowi. Wystarczy, że zobowiążesz się, ale nie wobec nikogo ani niczego z zewnątrz, a wobec siebie samej, do dokonywania wyborów wspierających Twoją obecność w każdym momencie. Taki wybór pomaga dostroić się do rytmu Serca Wszechświata. Buduje ufność, że jesteś wspierana, zawsze i w każdym czasie. Ten wybór to selflove.
Ty decydujesz o tym, jak przeżywasz każdą nadchodzącą sekundę. W chwilach trudnych, możesz postanowić, że zanim uwierzysz swoim myślom podszytym strachem i zmąconym schematami, które już czas, by odeszły, zatrzymasz się na kilka wdechów i wydechów i dokonasz wyboru. Szukaj dobra we wszystkim. Szukaj w sobie Iskry, która nie poddaje się emocjonalnym sztormom i zmiennym okolicznościom, tylko czeka, nieporuszona, aż ją dostrzeżesz. Ona zawsze jest dla Ciebie. Była przy twoim przyjściu tutaj, jest z tobą w każdym momencie. Pozwól Jej się ukołysać i kochać, wdech i wydech, wszystko jest w Tobie, niezależnie od tego, gdzie życie Cię przywiodło, co ci przynosi, wewnątrz ciebie mieszka dobro, które rozumie wszystkie dary życia, nawet te bolesne…Wdech i wydech…
Szukaj dla siebie świetlistych dróg i dokonuj jasnych wyborów. Nie zawsze będzie łatwo, ale kiedy pozwolisz by to miłość prowadziła Cię w życiu, dotkniesz Wielkiej Tajemnicy o Ona otuli Cię jak łono, w którym zawsze jesteś bezpieczna ♥
Ann Linhart, założycielka Świątyni Kobiecości SelfLove (annlinhart.com), przewodniczka kobiet na drodze do pokochania siebie i budzenia kobiecej mocy.