Marcin „Różal” Różalski Chuligan o gołębim sercu
Mówiłeś o sobie, że jesteś chuliganem. Jeśli tak, to chyba takim o gołębim sercu, bo przecież lubisz pomagać innym.
Tak, jestem chuliganem, oprychem, pewne grono ludzi może nazwać mnie przestępcą czy bandytą. Nie wstydzę się tego, bo na swoją opinię pracowałem od 16 roku życia. Nie mam problemu ze swoimi korzeniami, z tym, skąd pochodzę. Nie wstydzę się przyjaciół, z którymi się wychowywałem, z którymi grandziłem, grandzę i będę grandził. W dzisiejszym różowym, plastikowym świecie wszelkiego rodzaju zachowania i zasady moralne już dawno poszły się jeb**. Wszystkie elementarne wartości: honor, miłość, przyjaźń, lojalność już dawno zostały oblane gów***. W dzisiejszych czasach liczy się tylko pieniądz, liczy się, kur**, pogoń za czymś, życie w iluzji, totalna hipokryzja. A wracając do tego chuligana, to ja nie jestem jakimś stadionowym chuliganem. W środowisku, w którym żyję, nie używamy słowa „łobuz”, bo jest obelżywe. Słowo „chuligan” to jest takie delikatne określenie kogoś, kto nie żyje zgodnie z konwenansami nałożonymi przez system, kogoś, kto robi jakieś tam przestępstwa. „Przestępca” – nim będzie ktoś, kto kradnie, handluje narkotykami, morduje. Chuligan to po prostu ktoś, kto żyje niezgodnie z systemem, i to jest określenie, którego używam.
Jeśli chodzi o gołębie serce – pomaganie to jest z mojej strony, tak myślę, spłacanie długu wobec świata, wobec potrzebujących zwierząt, ludzi, którzy zasługują na pomoc. Bo nie każdy na nią zasługuje. I to jest spłata długu, który dostałem od życia, taka moja pokuta za bycie złym człowiekiem. Ja też nie miałem w życiu jakoś kolorowo, bo w wieku 18 lat miałem wypadek, od pasa w dół byłem sparaliżowany. Wtedy świat stał przede mną otworem – miałem 18 lat! Miałem dowód osobisty, byłem wysoko w rankingu kick boxingu, bo ja wtedy w tej dyscyplinie walczyłem, byłem w kadrze Polski, wielokrotnie byłem mistrzem Polski, a tu nagle ciach, wypadek, kręgosłup złamany, od pasa w dół byłem sparaliżowany. Byłem sparaliżowany 43 dni. Byłem młodym chłopakiem, nie miałem wtedy pojęcia o różnych rzeczach, nie widziałem nawet gołej kobiety, no i wiesz – uważałem to za dużą niesprawiedliwość, ale jakoś udało mi się nie załamać. Robiłem potem różne rzeczy, można powiedzieć, że złe, za które też musiałem zapłacić karę, bo wierzę w taką równowagę. Jeśli więc chodzi o pomaganie, to często słyszę pytanie, dlaczego to robię? Po prostu mam jakąś wewnętrzną potrzebę i chęć pomagania, gdy widzę, że mogę pomóc jakiemuś zwierzęciu, istocie, jakiemuś człowiekowi, który na to zasługuje, to to robię. Nie ma w tym jakiegoś większego filozoficznego podejścia. A poza tym, jak już powiedziałem, jest to na swój sposób spłacanie długu za to, że w życiu – mimo jakichś tam różnych historii – dobrze się poukładało i „oddaję” dobro za to, że byłem złym człowiekiem. Innego wytłumaczenia na to nie mam.
To, że pomagam, że poświęcam i czas, i pieniądze, i że biorę udział w licytacjach, na które oddaję bliskie mojemu sercu rzeczy – np. pasy, które zdobyłem w walkach – to nie znaczy, że jestem wspaniałym człowiekiem. Mam mnóstwo brudu za pazurami, narobiłem dużo rzeczy złych. Teraz pojawia się kwestia tego, czym jest dobro, a czym zło. To bardzo względne pojęcia, bo to, co dla mnie będzie złe, dla Ciebie będzie dobre i odwrotnie. Nie uważam się za wielkiego filantropa i człowieka o nieskazitelnej duszy. Podam taki prosty przykład: pomogłem komuś w rozwiązaniu jego problemu, czy z pieniędzmi, czy z licytacją, ze zwierzęciem, cokolwiek… Jestem dla Ciebie dobrym człowiekiem, ale w tym samym czasie na przykład kogoś za coś pobiłem, miałem powód, żeby to zrobić, no i dla niego będę zły, bo go pobiłem. Opowiem o takim prawdziwym wydarzeniu. Kiedyś do mojego lokalu przyszła córka mojej znajomej, młoda dziewczyna, 18-letnia, powiedziała mi, że w łazience terroryzował ją pijany chłopak, przystawił jej nóż, chciał ją na siłę naćpać i zgwałcić. Wyciągnąłem go z tej łazienki i oprawiłem go w dotkliwy sposób, na pewno to poczuł. I jeśli ktoś teraz wchodzi do lokalu i widzi tę sytuację, to – biorąc dodatkowo pod uwagę mój wygląd – uzna, że jestem oprychem i biję niewinnego. Ten młodziak to był – jak to się mówi – „bananowy dzieciak”, „zawód syn”, wszystko podtykane pod nos i teraz jakiś wytatuowany oprych bije dobrego chłopaka. Uratowałem dziewusię z opresji, a przez to pobiłem człowieka. I teraz wybierz, czy to jest dobre, że uratowałem dziewczynę, czy złe, że pobiłem gościa. Może mogłem załatwić to inaczej, to zawsze jest kontrowersyjne. Dlatego ja nie uważam, że mam gołębie serce, po prostu czuję się mega spełniony, jeśli mogę pomóc i spłacić ten dług, o którym cały czas mówię.
Jakiś czas temu wkurzyło Cię, że ludzie, którzy są bogaci, trwonią kasę na głupoty i niechętnie wspierają potrzebujących.
Nie wkurza mnie to, że ludzie trwonią kasę na jakieś głupoty, na „widzimisię”, to są ich pieniądze zarobione w ten czy inny sposób i niech sobie robią z nimi, co chcą. Niech sobie nimi nawet du** podcierają, palą ogniska czy, kur**, gotują sobie z nich spaghetti. Tu chodzi o inną rzecz. Tak jak Ci mówiłem: ja się urodziłem z potrzebą pomagania, dla mnie to jest normalne i uważam, że inni też powinni tak mieć, że to normalne, oczywiste, że im więcej masz, tym bardziej możesz pomóc, nie? A ludzie, którzy mają dużo mniej, są często bardziej chętni do pomagania, bardziej skorzy do poświęcania swoich pieniędzy, czasu. Ci bogaci widzą mniej potrzebujących. Mam kilku bardzo bogatych kolegów i kwestia jest taka, że oni może i byliby chętni do pomagania, tylko zawsze mówią: „A dlaczego ja, a czy tamten dał, bo jak dał, to ja też”. Takie bezsensowne rywalizacje. Druga kwestia jest taka, że czasem trzeba ludzi nakierować, że można zrobić coś fajnego. Dużo miałem takich znajomych, którzy zrobili coś ze mną i się wkręcili. Mówili: „O kurczę, jak fajnie”.
Myślisz, że pieniądze psują ludzi?
Nie ma zerojedynkowej odpowiedzi. Jest białe, czarne i jest szara strefa. Jest wielu ludzi, których pieniądze zepsuły. Nigdy nie można zapominać o korzeniach. Mam dużo kolegów, którzy zarobili mnóstwo pieniędzy, wcześniej razem grandziliśmy, oni poszli w różne biznesy, zaczęli być biznesmenami ze styropianu, jakieś leasingi, kredyty. Pokupowali eleganckie samochody, zegarki i już nie pogadają, już są za dumni. Niektórzy siedzieli w więzieniach. Dopóki nie byli „wielkimi oligarchami”, to byli dumni z tego, że siedzieli, grypsowali, a tu nagle się wstydzą, są elokwentni, „wyżej sra**, niż du*ę mają”. Mając duże pieniądze, można łatwo podnieść sobie status życia, tylko że życie jest wywrotne – kij ma dwa końce i musi być równowaga. Najgorzej, jak spadniesz z tego piedestału i musisz wrócić do poprzedniego życia, no tu już jest troszeczkę ciężej. Jeżeli ja bym zarabiał mnóstwo pieniędzy, pierdzilion dolarów, mi by od razu czajnik eksplodował. Robię tak: wykupuję, kur**, wszystkie schroniska, wszystkich, którzy źle traktowali innych, od razu zabijam (wynajmuję cyngli, żeby ich pozabijali), wszystkie kliniki pracują dla mnie, wszyscy mają wystarczająco dużo szmalu. Oczywiście pewnie bym do tego nie doprowadził, bo już dawno bym nie żył, ale wszystkie domy dziecka bym usunął, pedofili pozabijał, no po prostu bym zwariował. Poszedłbym do moich sąsiadów i zapłaciłbym im wielokrotność ich domów, zrównałbym wszystko z ziemią i zasadził las. Otoczyłbym wszystko wielkim płotem, ustawiłbym wieżyczki strzelnicze, puszczałbym konie i psy. Nająłbym do tego dobrych ludzi, żeby się tym zajmowali. Jest dużo wspaniałych ludzi, którzy mają naprawdę gołębie serca. Oni by się opiekowali zwierzętami, dbali o nie. W ten sposób bym zrobił.
W ludziach jest mało empatii. Kiedyś było jej więcej, bo ludzie żyli bliżej siebie i schodzili do sąsiadów zagrać w brydża, w pokera, robili sobie wspólne kolacje, jak były urodziny, to wiadomo było, że przyjedzie rodzina, znajomi, nikogo nie trzeba było zapraszać, teraz tego nie ma i wiesz, ludzie się od siebie oddalili. Powiem z własnego doświadczenia, co ludzi bardzo hamuje przed pomaganiem. Zgłosił się do mnie kiedyś chłopak, twierdził, że jest bardzo chory, że ma dzieci, że prawdopodobnie umrze i bardzo potrzebuje pomocy. Zrobiłem licytację, dałem mu też swoje pieniądze, zorganizowałem akcję charytatywną, udało mi się uzbierać dla niego 25 tysięcy. Mniej więcej miesiąc po tym, jak dostał ode mnie te pieniądze, otrzymałem wiadomość na Facebooku, że niestety zmarł. To było przykre. Zrobiłem, ile mogłem. Jakiś czas później jadę przez Warszawę i widzę, a ten chłop idzie ulicą. Ja bardzo słabo biegam i tylko to go uratowało, bo puściłem się za nim, ale niestety uciekł. I to są takie sytuacje, które powodują, że człowiek obrasta w skorupę i nie chce pomagać.
Ale kolega kupił Ci tira karmy dla zwierząt, więc chyba nie wszyscy bogaci są tacy sami?
Z tym kolegą, co mi tira kupił, to właśnie jest tak, że my, proste chamy, oprychy, jacyś tam bandyci robimy według niektórych złe rzeczy. Ludzie zaczęli mówić, że pewnie robił lewe interesy i dlatego tira kupił. Ale to jest szeroki temat. Czy na przykład państwo nie jest przestępcą? Czy podatek dochodowy to nie haracz? A podatek od emerytury nie jest kolejnym haraczem? Zabierają Ci jakąś kwotę z zarobionych pieniędzy, a potem jeszcze zabierają od emerytury – to nie jest przestępstwo? A wojny? Jak wysyła się wojsko niby w celach obrony demokracji do, kur**a, nie wiem, do Jemenu na przykład. Mój kolega, ten od tira, oszukiwał na podatkach VAT. Miał z tego bardzo duże pieniądze i dzięki temu, że oszukiwał państwo, kupił mi tira. Ot, cały przestępca. Ot, tyle złego narobił. Czy państwo nas nie oszukuje, podnosząc cały czas podatki? Paliwo kosztuje już prawie sześć złotych, gdzie mamy najniższą kwotę od podatku.
Nie wszyscy bogaci są tacy sami. Miałem sponsora, który dał mi przed galą, załóżmy, 3 tysiące. Od tego musiałem odprowadzić podatek i on chciał mnie na wyłączność. Powiedziałem mu, że jeśli chce mnie na wyłączność, to mu się zera pomyliły, bo chciał, żeby tylko jego firma była na czapeczce, koszulce i spodenkach. A ja współpracuję z firmami, które nie dają mi żadnych pieniędzy, ale dają odżywki, sprzęt treningowy, odzież, catering dietetyczny. Są też kliniki medyczne, które mnie wspomagają, a z wiekiem jest mi to coraz bardziej potrzebne. No to jak ja mogę nagle powiedzieć: „Panowie, nie będziecie na moich ciuchach, bo pan sobie zażyczył indywidualność”? Nawet gdyby dał mi jakieś olbrzymie pieniądze, to i tak bym w to nie wszedł, bo ja się nigdy nie sprzedałem za pieniądze. One nigdy nie były dla mnie wyznacznikiem. Oczywiście,
każdy chce mieć ich dużo. Oczywiście, każdy ma inne cele, ja też chcę mieć obrzydliwie dużo pieniędzy z powodów, o których wcześniej powiedziałem, ale się w imię tego nie sprzedam. Z tym sponsorem się nie dogadałem i się rozeszliśmy. A któregoś razu jeden z moich bardzo bogatych kolegów położył na stole 15 tysięcy, niczego ode mnie nie zażądał w zamian – ani żadnych pokwitowań, ani nic. Po prostu, na jakieś tam wydatki, tak po koleżeńsku. I to są ludzie, którzy mi naprawdę pomagają. Kiedyś z kolei pojechałem do kolegi, bo zbierałem na trampki dla dzieci z domów dziecka. Powiedziałem, żeby dał, ile może – dał mi 20 złotych. Nie wiedziałem, czy mam mu napluć w pysk, czy wyje**ć mu tymi pieniędzmi w ryj. Inny kolega kupił mi wtedy 20 par butów. Także widzisz, nie można sklasyfikować. Nieważne, kto kim jest, ważne, jakim się jest człowiekiem…
Chętnie pomagasz organizacjom działającym na rzecz zwierząt. Masz zwierzaka?
Była taka sytuacja, że przyjechała do nas fundacja, która gdzieś znalazła zwierzęta w złym stanie. Poprosiła nas o fundusze, o pomoc, o to, żebyśmy ją „pilotowali”, żebyśmy byli twarzami tej akcji. Pojechaliśmy, uratowaliśmy bardzo dużo zwierząt. Fundacja znalazła domy tymczasowe dla tych zwierzaków. Nie wiedzieliśmy, gdzie te zwierzęta będą, ale dawaliśmy pieniądze. Po jakimś czasie odezwali się do nas ludzie z tej fundacji, że pieniądze nie wpłynęły. Okazało się, że pewna dziewczyna je defraudowała, dobrze, że były faktury i podkładki. I teraz tak: nie wiemy, co się dzieje ze zwierzętami, które są praktycznie nasze, bo to my wzięliśmy wszystko na siebie. Musieliśmy się procesować, bo chłop, który miał „nasze” zwierzęta, nie dostał pieniędzy i uznał, że go oszukaliśmy. To są takie rzeczy, które podcinają skrzydła i człowiekowi coraz mniej chce się pomagać.
Kiedyś zwrócił się do mnie chłopak z prośbą o pomoc dla swojego dziecka, które było bardzo chore. Dobrze, 38 że ktoś mnie uprzedził, że chłopak własne dziecko wykorzystywał, żeby zbierać pieniądze. Owijał to dziecko bandażami i kładł je w jakimś łóżeczku, żeby tylko zebrać pieniądze. Takie historie sprawiają, że ludzie są coraz twardsi, coraz mniej chcą pomaga. To jest bardzo słabe, że są kur*y, za przeproszeniem, które wykorzystują ludzką empatię i chęć pomagania tylko po to, żeby zarabiać pieniądze. Następna historia: dzwoni do mnie chłopak i zaprasza na akcję charytatywną na rzecz jakiegoś dziecka. Zgodziłem się, a on mnie zapytał, ile za to chcę. Odpowiedziałem mu, że jeśli chodzi o akcje charytatywne, to o jakich pieniądzach my gadamy. On mi tłumaczył, że dostał na tę akcję pieniądze od burmistrza i że pieniądze zostaną. Powiedziałem mu, że jak on tak mówi o charytatywności, to żeby się pierdo**ł. Naprawdę dużo jest takich historii. Ja już sam do tego różnie podchodzę.
Na przykład ktoś ze znajomych poprosił mnie o to, aby na Facebooku wrzucić jakiś post z prośbą o pomoc. Prosi ktoś, kogo znam, komu ufam, bliska osoba, to normalne, że mnie nie oszukuje. Ale wtedy mam miliony następnych chętnych. Wrzucanie informacji o innych akcjach mija się z celem, bo moje social media zamienią się w tablicę ogłoszeń i ta akcja zginie wśród pozostałych. A po drugie, to ja już nie ufam ludziom i nie pomagam tak, jak pomagałem, przez to, że zostałem tyle razy oszukany.
Kilka razy się sparzyliśmy na pomaganiu. Są takie osoby, którym pomagam, one się do mnie zgłaszają, znam już tych ludzi. Jest fundacja AST!, której jestem ambasadorem. Wspieram ich, pomagam, jeśli tylko mogę. Ludzie bardzo nas wspierają, na przykład zapewniając karmę dla zwierząt: psów i kotów. Mamy teraz pięć psów, zeszłej wiosny zmarł mi jeden pies, miał 13 lat. Mamy siedem kotów, mieliśmy 15, ale one u nas żyją wolno, a wiesz, jak to jest z kotami, przechodzą przez podwórko, idą do sąsiada, może pies je capnął, może gdzieś poszły na wojnę. Mamy 30 koni, parę w adopcji, nie wiem dokładnie, bo tym się zajmuje moja żona. Są też cztery kozy, cztery świnie, owce. Mieliśmy kiedyś dwa lisy, ale to była krótka historia – jeden poszedł w las, a drugi był malutki, chyba coś zjadł niedobrego i umarł. Dzielimy się karmą, dzięki naszej przyjaciółce Agnieszce Gwóźdź ostatnio mieliśmy tony jedzenia. Pojedyncze osoby też nam pomagają i przywożą karmy, wystarczy, że ogłosimy to na social mediach. Super!
A gdybyś dostał tira wypełnionego kasą, to co byś zrobił?
Jak bym dostał tira wypełnionego kasą, to oprócz tego, co wcześniej powiedziałem, to bym zwariował, a na pewno bym sobie zafundował coś przyjemnego. Ja świata nie naprawię, ten świat nie chce być naprawiony, ale ile bym mógł, to bym naprawił, bo to jest mega uczucie. No i na pewno bym chciał coś ze sportem zrobić, bo tu jest taki paradoksik, to sport nie jest dodatkiem do mojego życia cywilnego, to życie było dodatkiem do sportu i uważam, że sport poszedł w bardzo złą stronę, po prostu taplamy się w gów*** i chciałbym to w jakiś sposób naprawić. Założyłbym swoją organizację, federację, w której obowiązywałyby tylko moje zasady i to dałoby mi iluzję takiej „fajności”. Wszystko, co byłoby poza, by mnie nie dotykało, przynajmniej do momentu, kiedy starczałoby tych pieniędzy.
Rozmawiała Anna Rączkowska
Źródło zdjęć: www.skullhead.pl, www.kruksdifferent.com