Polonistką być…
Dawno, dawno temu, wcale nie za górami i wcale nie za lasami żyła sobie mała dziewczynka. Jak wiele małych dziewczynek, lubiła bawić się w szkołę. Jej lalki i misie otrzymały solidną dawkę wiedzy, nie narzekały też na kształcenie umiejętności. Usadzone w grzecznym rządku, cicho i pokornie przyjmowały dyscyplinujące uwagi i znosiły zapisywane w „dzienniku” oceny.
Lata mijały i dziewczynka coraz bardziej kochała literaturę, a coraz mniej chciała pracować w przyszłości jako nauczycielka. Tym bardziej, że z większą uważnością obserwowała swoją mamę w tej roli i dostrzegała różne minusy tego zawodu.
Miłość do prozy i poezji dojrzewającej nastolatki oraz chęć wgłębiania się w meandry twórczości wzięły jednak górę i pomimo jedynej możliwej wtedy specjalności, którą wpisywano do indeksu filologii polskiej – nauczycielska – dziewczyna zdecydowała się na ten kierunek. Pięć lat studiów to poznawanie tekstów literackich z różnych epok, odkrywanie zawiłości gramatyki polskiej, badanie środków językowych i … imprezy okolicznościowe, wydziałowe oraz prywatne.
Czas minął jak z bicza trzasnął, dziewczyna stała się kobietą z mężem i dzieckiem. Niespecjalnie myślała o drodze zawodowej, zachłyśnięta maleństwem i miłością. I nagle, któregoś dnia, całkiem przypadkiem dotarła do niej wiadomość, że jest etat nauczycielki języka polskiego w pobliskiej szkole, przysłowiowy „rzut beretem” od miejsca zamieszkania. Pomyślała, że głupio byłoby nie skorzystać, choć nie miała w sobie wówczas żadnego przekonania do wykonywania tego zawodu. Decyzja została bardziej uwarunkowana zbiegiem okoliczności i wymiernymi korzyściami.
No i zaczęło się … Każdego dnia młoda polonistka przekonywała się, jak duży jest rozdźwięk między wiedzą zdobytą na studiach a rzeczywistością szkolną. Jak wiele poznanych treści okazuje się zupełnie nieprzydatnych w uczeniu młodzieży i jak bardzo brakuje solidnej praktyki z zakresu metodyki. Zmagała się z życiem, godziła wychowanie syna, sprawy rodzinne i opracowywanie każdej lekcji od A do Z. Obowiązkowa natura kazała jej był perfekcjonistką w każdym calu. A że nie chciała być wyłącznie panią nauczycielką, ale polonistką w szerokim tego słowa znaczeniu, przygotowywała uczniów do konkursów, projektów, sama wciąż się doskonaliła zawodowo.
Funkcjonowanie w tak dużym napięciu musiało w końcu przynieść kryzys. Szkiełko się rozsypało i kobieta poczuła, czym jest wypalenie zawodowe. Mogła zrobić zwrot o 180 stopni i poszukać innej drogi zawodowej, ale dotychczasowe osiągnięcia oraz wkład pracy w edukację kazały jej wziąć głęboki oddech i przemyśleć wszystko. Dystans, odsunięcie emocji na dalszy plan pomogły. Już nie taka młoda nauczycielka uznała, że może bazować na swoich dokonaniach i szukać zawodowo czegoś „wokół”. Znalazła ciekawą Szkołę Trenerów oraz studia podyplomowe przygotowujące do uczenia cudzoziemców języka polskiego. I … poczuła wiatr we włosach. Okazało się, że można rozwijać się w zakresie edukowania, nie będąc wyłącznie nauczycielką języka polskiego w liceum, że słowo „polonistka” kryje wiele znaczeń. Połączenie różnych nowo zdobytych umiejętności było strzałem w dziesiątkę. Jakość pracy w szkole stała się dużo lepsza Podyplomówka otworzyła też inne możliwości, dała szansę współpracy z uczelniami wyższymi i szkołami językowymi. Większy emocjonalny luz w podejściu do swoich obowiązków i czerpanie z tego zwykłej radości też przyniosły niespodziewane rezultaty.
Dzisiaj ta dojrzała polonistka patrzy z dumą na segregator pełen ciekawych projektów, konkursów, szkoleń, warsztatów, osiągnięć własnych oraz swoich podopiecznych: dzieci, nastolatków, studentów i dorosłych. Jest zadowolona z nawiązanych przez lata kontaktów zawodowych, które czasami przemieniały się w zażyłości prywatne. Wiadomości, które dostaje od byłych uczniów, napawają ją dumą i satysfakcją. I teraz już wie, że rola polonistki – nauczycielki to niezupełnie „uczenie”, ale raczej „wydobywanie wiedzy i umiejętności” z głów pełnych pomysłów, poglądów, spojrzeń na życie, a następnie próba ich porządkowania, aby wypuszczać w świat kreatywnych młodych ludzi, którzy wiedzą, jaką drogą chcą podążać na danym etapie swojej wędrówki. Ta kobieta czuje cały czas odpowiedzialność za swoją pracę, jednak bez tego napięcia, które towarzyszyło jej na początku drogi zawodowej. Dlatego ma z niej z każdym rokiem coraz więcej radości i może spokojnie zająć się też czymś, co niedawno odkryła. Co daje jej frajdę, dużo zabawy i uśmiechu, wypełnia inną sferę kobiecości … Ale o tym już w następnym tekście.
Ewa Grynicka
nauczycielka – polonistka
Fot. Paweł Gronowski