Poprzez modę kobiety mogą wiele powiedzieć
Pochodząca z Nowego Targu projektantka mody Aneta Larysa Knap nigdy nie zapomina o swoich korzeniach. Ręcznie haftowane dżinsy, kierpce na obcasie – to jedne z wielu nawiązujących do Podhala, wykreowanych przez artystkę elementów ubioru. Nam opowiada o swoich góralskich korzeniach oraz zawodowych aspiracjach i rozwijającej się w ekspresowym tempie karierze.
rozmawiała ANNA GRÓDEK
W misji Pani marki – Folk Design – nie zabrakło bezpośredniego odniesienia do regionu oraz „promowania podhalańskiej kultury nie tylko od święta, ale na co dzień”. Lokalna tradycja jest dla Pani bardzo ważna?
Tak, czerpię z niej inspirację. Na Podhalu nie brakuje miejscowości, w których można odnaleźć ciszę, spokój, malownicze pejzaże. Właśnie w Zakopanem, z którym jestem związana, powstał projekt Polki Folki, który w chwili obecnej ma już międzynarodowy wymiar i wciąż się rozrasta, angażując gości z różnych zakątków świata. Pracuję lokalnie, ale myślę globalnie. Bardzo sobie cenię podróże.
Aneta Larysa Knap bez wątpienia może zainspirować inne kobiety do walki o swoje marzenia. Doświadczenia budują nasze nastawienie do świata i samych siebie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, jakie elementy przeszłości miały dla Pani największe znaczenie?
Aneta Knap – zawsze byłam nieśmiała, skrywałam emocje… Powracając pamięcią do czasów szkoły podstawowej, pamiętam swoje zauroczenie pewnym chłopakiem. (Teraz koledzy z podstawówki mogą się zastanawiać, o kim mowa [śmiech]). Dla niego byłam jednak zupełnie niewidoczna. Nawet nie przeszło mi przez myśl, aby powiedzieć mu o swoich uczuciach… Ostatecznie straciłam jakąkolwiek na to szansę, było już za późno, straciliśmy ze sobą kontakt. Na studiach z kolei bardzo długo szukałam swojego miejsca, stylu. Wkrótce odkryłam, że muszę go odnaleźć w samej sobie. Kompleksów na tle swojego wyglądu trzeba koniecznie się pozbyć. Dziś wiem, że powinno się być sobą, a nie najładniejszą dziewczyną w klasie [śmiech]. W końcu nabrałam koloru – uwierzyłam w to, co chcę zrobić. Drugie wspomnienie dotyczy mojego drugiego imienia. Co ciekawe, kiedy kończyłam studia, w środowisku artystycznym bardzo rzadko zwracano się do mnie imieniem „Aneta”. Dla wszystkich byłam Larysą. Skąd się to wzięło? Mój profesor rysunku na jednych z zajęć znalazł w dokumentach moje drugie imię. Zapytał przy wszystkich, skąd jestem, gdy odpowiedziałam, że z gór, stwierdził: „To ty będziesz Larysa” – i tak już zostało. Kiedy myślę o sobie, przychodzą mi do głowy hasła: „tożsamość stylu” – genetyczne DNA ubioru. Ja – nieustanne poszukiwanie inspiracji, korzenie, tradycja, ekologia, natura, kolor i wzór (motyw ludowy). Muszę tutaj podkreślić, że na pierwszym miejscu w całym moim życiu jest mój synek Franio. Moje serce jest nim wypełnione po brzegi. W momencie, kiedy przyszedł na świat, zrezygnowałam z wielu wyjazdów. Polki Folki, które w tym roku odbędą się z 10. numerem, w swojej historii także miały przerwę, której powodem była moja ciąża.
Pani praca wymaga niezwykle silnego zaangażowania. Osiągnięcie zamierzonego celu wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Choć pracy jest naprawdę sporo, znajduje Pani czas, aby zaangażować się w istotne ze społecznego punktu widzenia projekty.
Staram się angażować w wydarzenia, które stanowią część szerszej inicjatywy. W marcu 2020 roku zostałam zaproszona przez polsko-rumuńską Bilateralną Izbę Przedsiębiorców, Ambasadę Rumunii w Polsce oraz Rumuński Instytut Kulturalny do uczestnictwa w Women Leadership Forum „Women Today: Voices from Central Europe”. Wydarzenie odbyło się w Warszawie w Warsaw Spire. Patronat nad nim objęła rodzina królewska z Rumunii. Jestem przekonana, że poprzez modę kobiety mogą wiele powiedzieć, nieraz bez konieczności stawania bezpośrednio przed mikrofonem. W swoich projektach mają moc dzielenia się konkretną treścią, mając swój ważny głos w Europie. Angażuję się również w inicjatywy związane z przyrodą, ekologią. Bezbronne zwierzęta, zwłaszcza w kontekście przemysłu odzieżowego, zawsze będą miały we mnie zagorzałego obrońcę.
Życie to niestety nie tylko wyróżnienia i laury, ale również sromotne porażki. Trudne chwile zdarzają się każdemu z nas. Jak Pani radzi sobie z trudnymi doświadczeniami?
Mam niezrównanego rywala – jestem nim ja sama. Poprzeczkę stawiam sobie bardzo wysoko. Po wyznaczeniu celu wiem, że muszę zdać ten egzamin. Krytyka buduje we mnie pokorę, dystans do siebie. Oddzielam świat rzeczywisty od tego wirtualnego, nie czytam anonimowych komentarzy, jednak z drugiej strony chętnie wchodzę w dyskusję i słucham ludzi z branży, również klientów oraz widzów. Chciałabym być perfekcyjna w tym, co robię. Wiem jednak, że nie jestem ideałem. Zawsze znajdę „coś”, co – jak uważam – mogłabym poprawić. Mam swój własny scenariusz, którego się trzymam. Bywają jednak momenty, kiedy na to, co się dzieje, nie mamy żadnego wpływu. Tak było siedem lat temu… Miałam być na pokazie, który odbywał się w Sopocie. Niestety nie dane mi było tam dotrzeć. Doszło do groźnego wypadku samochodowego, byłam wówczas pasażerem. To była kwestia sekund, milimetrów. Mogło mnie tu już nie być… To zdarzenie bardzo mną wstrząsnęło, zniszczyło poczucie bezpieczeństwa. Musiałam przejść operację pękniętej kości twarzy. Potem pojawiła się depresja, o której niewiele osób wie. Chciałam zamknąć firmę, ze wszystkiego zrezygnować. Uratowała mnie ciąża.
Takie wydarzenia mają na nas niezwykle silny wpływ. Bardzo dziękuję, że ma Pani tak wiele odwagi, aby podzielić się z nami swoimi trudnymi doświadczeniami. Depresja w dalszym ciągu bywa dla niektórych osób powodem do wstydu, a tak nie powinno być. Każdy z nas może paść ofiarą tej niezwykle podstępnej choroby. Szczególnie w tym wyjątkowo trudnym dla nas wszystkich świecie, tzw. post coronavirus world. Jak Pani widzi swoją zawodową przyszłość w „nowej rzeczywistości”?
Pandemia dała mi czas na zadbanie o siebie, odpoczynek. To był reset. Te same plusy dostrzegam w odniesieniu do natury i zwierząt. Pandemię można odczytywać jako ostrzeżenie.
Na przekór trudnym czasom kolejna, jubileuszowa edycja Polki Folki jednak się odbędzie! Jaka będzie w tym roku myśl przewodnia wydarzenia?
Tak, w tym roku w sierpniu miał stanąć wybieg na samych Krupówkach. Wydarzenie miało nosić tytuł „Od morza do Tatr”, tak się jednak nie stało. Pojawił się covid i plany się zmieniły, scenariusz także. Postanowiłam zinterpretować obecną sytuację na nowo i na nią odpowiedzieć. Polki Folki – gala jubileuszowa – odbędzie się 18 grudnia 2020 roku pod nazwą „Tradycja nie umiera”. Będzie to świątecznozimowe wydarzenie, jakiego jeszcze nie było. Więcej oczywiście nie zdradzę.
Bardzo Pani dziękuję za rozmowę i odwagę. Mówienie o rzeczach trudnych, ważnych nie jest łatwe.