Randkowanie w Londynie według Miss HH
Każda z Was zapewne miała okazję wybrać się na kilka lub nawet kilkanaście udanych lub mniej udanych randek. Miasto ogromne to i wybór partnera na randki szeroki. W moich felietonach przedstawię Wam kilka swoich ciekawych i pikantnych randkowych historii.
Część 1
Popularny klub w samym centrum miasta. Wyszłyśmy do kluby we cztery, aby się rozerwać i potańczyć przy okazji Dnia Kobiet.
Jak to zwykle bywa bawiłyśmy się w swoim gronie bardzo dobrze. Po północy zauważyłyśmy przystojnego chłopaka, który spodobał się zarówno mi jak i jednej z moich koleżanek. Jednak moja koleżanka bardziej przypadła mu do gustu niż ja, więc postanowiłam odpuścić i porozmawiać z jego kolega.
Okazało się, że pochodzą z Izraela. Koledzy pracujący w jednej firmie, którzy przyjechali na rok do Londynu, aby podszkolić język angielski.
Koleżanka tańczyła z jednym, a ja z drugim. Kiedy próbował ja pocałować zawstydzona uciekła. Ja nie miałam z tym problemu. Jak najbardziej odpowiadały mi tańce, całusy, a nawet go lekko obmacałam po brzuchu, sprawdzając czy jest umięśniony.
Dyskoteka się skończyła i mimo nalegań z ich strony (na sex oczywiście) wróciłyśmy grzecznie do swoich domów.
Oczywiście wymieniliśmy się namiarami i rozmawialiśmy ze sobą około 2 tygodnie, po czym została zaplanowana randka.
Nie powiem, byłam podekscytowana!
Bliska koleżanka powiedziała mi: „To jest nowa generacja hebrajczyków, nie tylko majętni, ale inteligentni i wykształceni.”
Ja na to, że on na pewno obrzezany, co było dla mnie pewną nowością, bo wcześniej takiego nigdy nie widziałam. Umierałam z ciekawości jak to działa. Jak ten penis wygląda. Jak się porusza itp.
Niestety moje drogie kobietki nie było mi to przeznaczone.
Wrócę wiec do randki. Pan nazwijmy go M spytał, czy mogę dojechać do Hammersmith. Zgodziłam się, bo miałam blisko. Spotkaliśmy się na stacji metra i uwaga! poszliśmy do najbliższego pubu na przeciwko stacji i tu się zaczyna…
Gorszego miejsca nie widziałam: brudne stoły, smród piwa od wejścia. Typowy stary angielski pub, ale w dość nieciekawym wydaniu. Chyba najgorsze miejsce na romantyczną, pierwszą randkę jakie można byłoby sobie wyobrazić, ale okazało się, że to jeszcze nie było najgorsze. Gorzej było jak zaczął mówić…
Pierwsze o co mnie spytał to to, czy moje mieszkanie jest wynajmowane czy jest moje.
Następnie, jak ja oszczędzam, bo jemu niestety nic nie zostaje, jak spłaci rent. Pójdzie na balety i kasa się kończy, a mało nie zarabia.
Ucięłam temat stwierdzeniem, że to nie pytania na teraz i nie ważne, ile zarabiasz. Najważniejsze, ile Ci zostaje i to nie są pytania na pierwszą randkę.
Niestety mimo wielokrotnej próby zmiany tematu, on dalej nawijał o kasie jak katarynka. Myślę sobie: pocałuje go może magia pierwszego spotkania wróci, a jak nie to się zmywam.
Pocałuje go to przestanie gadać.
Niestety po pocałunku było jeszcze gorzej.
Wymyślił, że pójdziemy do niego, bo on blisko mieszka.
Udawałam, że to dobry pomysł i czekam aż wreszcie wyjdziemy z tego miejsca.
Musiałam poczekać, bo sprytny Pan M zauważył hostel w pubie i musiał zasięgnąć informacji co i za ile.
Jego błyszczące oczy, że tylko £8 za dobę były tylko potwierdzeniem, że czas się pożegnać.
Naprawdę nie mogłam się doczekać, aby jak najszybciej uciec do domu.
On również się spieszył na sex tak bardzo, że zaczął pic moje piwo. Przecież oszczędza.
W końcu opuściliśmy pub. Po wyjściu mówię tylko: – Dziękuje za randkę.
Żegnam się i myślę, że gorszej to chyba randki jeszcze nie miałam. Poszłam w stronę metra. Przypominam, że było na przeciwko.
Mój niedoszły biegnie za mną do metra i prosi, żeby z niego nie żartować.
Za bramki jednak ze mną nie pobiegł. (Przecież to kosztuje…)
Po dwóch tygodniach do znajomych na fb dodał mnie jego kolega, ale to już temat na następny raz moje kochane dziewczyny!