Tomasz Ciachorowski – Inżynier z aktorskim talentem
Świetnie sobie radzi w roli amanta, ale równie dobrze potrafi zagrać czarny charakter. Aktor filmowy, teatralny i telewizyjny. Tomasz Ciachorowski – obiekt westchnień żeńskiej części widowni. Jest wszakże jedna kobieta, która przekornie, ale z czułym uśmiechem mówi: „Ja naprawdę nie wiem, co one w Tobie widzą” – to mama Tomka.
Rozmawiała Małgorzata Jasińska
Tomku, nasze czytelniczki nie darowałyby mi, gdybym Ci nie zadała tego pytania: Czy wciąż jeszcze można wysyłać w Twym kierunku zalotne spojrzenia? Czy też miejsce u Twego boku jest już zajęte?
Pomimo tego, że nie szukam drugiej połówki, bo ta rola została już obsadzona, nie mam nic przeciwko zalotnym spojrzeniom. Uważam, że niewinny flirt nie jest niczym nagannym, a podświadome zabieganie o bycie adorowanym i pożądanym jest wpisane w DNA każdego człowieka.
Czy to prawda, że mały Tomek chciał być stolarzem?
Zgadza się. Brat mojego taty, który jest moim ojcem chrzestnym, był z zawodu stolarzem. Pamiętam, jak jeszcze w latach 80. własnoręcznie zrobił dla mnie biurko, przy którym odrabiałem lekcje przez następne kilkanaście lat podczas edukacji w podstawówce i technikum. Był to solidny, jesionowy mebel, a na mnie niesamowite wrażenie zrobił akt stworzenia czegoś użytecznego i namacalnego z paru niepozornych desek i listewek. I na długo pozostało we mnie postanowienie, że ja też, podobnie jak mój wujek, chcę być takim czarodziejem. Myślę, że chciałem po prostu robić w życiu coś pożytecznego i twórczego.
A trochę starszy Tomek postanowił ukończyć Wydział Oceanotechniki i Okrętownictwa Politechniki Gdańskiej?
To też prawda, choć nie była to do końca moja suwerenna decyzja. W tamtym czasie sam nie wiedziałem, kim chcę być i jaką drogą pójść. Uległem więc namowom rodziców, którzy się kierowali popularnym w tamtych czasach w rodzinach robotniczych przekonaniem, że najlepsze studia dla mężczyzny wchodzącego w dorosłość to studia, po których zostanie „panem inżynierem”.
Skąd w takim razie aktorstwo? Przypadek?
Trochę tak, choć ten pomysł nie pojawił się znikąd. Jednocześnie z wkuwaniem rozległej wiedzy o budowie napędów okrętowych na Politechnice Gdańskiej rozwijałem w sobie zamiłowanie do sceny w amatorskim zespole teatralnym, działającym pod egidą marynarki wojennej. Stworzyło to fundament pod decyzję o podjęciu nauki w szkole aktorskiej.
Miałem wówczas 25 lat.
Tomku, w tym roku kończysz magiczną czterdziestkę, a ogólnie wiadomo, że wtedy się traci gwarancję na człowiecze podzespoły. Ty zaś fizycznie wyglądasz imponująco, całkiem jakbyś tę gwarancję sobie gdzieś przedłużył. Uchylisz nam rąbka tajemnicy?
Myślę, że w głównej mierze to zasługa genów, za co jestem wdzięczny moim przodkom, ale na pewno nie bez znaczenia jest tu też zdrowy i aktywny tryb życia, jaki prowadzę. Nie piję alkoholu, nie jem mięsa, kilka razy w tygodniu uprawiam sport, praktykuję uważność i dużo podróżuję. To wszystko pozwala mi zachować sprawne ciało, ale też jasny umysł.
Patrząc z boku, jesteś oazą spokoju, a Twoje wypowiedzi są zawsze wyważone. Jest coś, co doprowadza Cię do szału? Czy potrafiłbyś na kogoś po prostu nakrzyczeć?
Oczywiście, że tak. Kiedy się czuję bezradny albo jestem niesłusznie – w moim odczuciu – atakowany, to bardzo łatwo jest mnie wytrącić z równowagi. Ale, na szczęście, równie łatwo potrafię się opanować i spojrzeć na te zapalne sytuacje z pewnym dystansem.
Gdzie najchętniej się zaszywa Tomasz Ciachorowski? Twój azyl to…
Moim azylem jest moja wyobraźnia, która – z racji uprawianego zawodu – jest nieźle wyćwiczona. Umiem i lubię stwarzać doraźne światy, które w mojej pracy pozwalają mi wiarygodnie się wcielić w grane przeze mnie postaci. W życiu prywatnym wykorzystuję ten potencjał, żeby się poczuć bezpiecznie i znaleźć oparcie pomimo szalejących dookoła mnie burz i życiowych turbulencji.