Zbrodnia jest pretekstem do poznawania osobowości postaci
Najpopularniejsza autorka powieści kryminalnych w Polsce. Jest autorką trylogii kryminalnej z Hubertem Meyerem (Sprawa Niny Frank, Tylko martwi nie kłamią, Florystka), tetralogii z profilerką Saszą Załuską (Pochłaniacz, Okularnik, Lampiony, Czerwony Pająk), a także powieści kryminalnych inspirowanych prawdziwymi historiami: Miłość leczy rany i Miłość czyni dobrym. Pisarka ma w dorobku również dokumenty kryminalne: Polskie morderczynie oraz Zbrodnia niedoskonała i Motyw ukryty napisane wspólnie z Bogdanem Lachem. Do tej pory książki Katarzyny Bondy sprzedały się w Polsce w nakładzie przekraczającym dwa miliony egzemplarzy. Są wydawane w 15 krajach. Prawa do wydań zagranicznych zakupiły największe wydawnictwa na świecie, m.in. Hodder & Stoughton i Random House. Na podstawie Lampionów powstał serial Żywioły Saszy, który emituje stacja TVN.
Rozmawiała Magorzata Jasińska
Chciałabym zacząć nasza rozmowę od pytania: czy można by przyjąć za normę, że rodzaj pisanej literatury jest odbiciem wnętrza autora? Czy trzeba mieć w sobie mrok by napisać kryminalny bestseller?
Sądzi pani, że są ludzie, którzy nie mają cienia? Wątpię. Jasna sprawa, że podczas pracy nad książką czerpie się z pokładów nieświadomości, co tłumaczy choćby fakt, że autorzy sami często nie wiedzą, skąd mają tak makabryczne pomysły chociaż w normalnym życiu są przemiłymi ludźmi (smiech). Pisanie jest działalnością sekretną, a nawet magiczną, czego doświadczyłam podczas pracy nad „Miłość leczy rany”. Za każdym razem udaję się razem z bohaterami w podróż i nigdy nie wiem, co z niej wyniknie. A trup? No cóż, nic tak nie ożywia fabuły jak makabryczna zbrodnia.
Co dla Pani jako pisarki ważniejsza jest sama zbrodnia czy raczej pytanie, dlaczego została popełniona?
Kryminały pisze się po to, by odkryć to słynne „dlaczego”. Zbrodnia jest więc jedynie pretekstem do poznawania osobowości postaci, rozwiązanie jej zagadki zaś to gimnastyka umysłowa. Uważam, że ten rodzaj literatury jest czystą rozrywką, a jeśli niesie także jakieś pokłady nowej wiedzy czy dawkę humoru – to idealnie.
Żeby napisać dobry kryminał trzeba mieć ogromna na ten temat wiedzę, czy w czasie tworzenia materiału ma Pani dostęp do wiedzy u źródła? Miejsce zbrodni? Sekcja zwłok? Przesłuchania podejrzanych?
Trzeba nieustannie wszystko sprawdzać, jeśli chce się wydać czytelnikowi wiarygodnym. Przez całe lata czytałam akta, rozmawiałam z policjantami, prokuratorami, starałam się ich zrozumieć. Rozmawiałam też z mordercami i morderczyniami. czy to mi pomaga w pisaniu książek. Z pewnością. Czy można je pisać bez dokumentacji? Jasne, że tak. Jeśli ktoś czuje w sobie takie moce i tak wykona zapis, że pani jako czytelniczka się nie zorientuje, bo może twarde dane wcale nie są pani potrzebne, to super. Chciałabym się nauczyć tak chałturzyć. I przysięgam, że zrobię kiedyś taki eksperyment. Pewnie dopiero wtedy okaże się, czy jestem prawdziwą pisarką, bo pomoc realnego materiału jest na ten moment dla mnie fundamentalna. Każdy pisarz wybiera sobie własny system pracy i możliwe, że sam nie ma nań wpływu. On się zresztą zmienia z wiekiem. Trzeba jedynie się pogodzić, że tak już jest. I tyle.
Książka „Polskie Morderczynie”. To historia 14 kobiet, które popełniły zbrodnie. Różne kierowały nimi powody i z różnych środowisk pochodzą. Książka zmusza czytelnika do refleksji i pozostawia ślad. Pani pisząc ta książkę musiała wejść w życie i głowy tych kobiet i unieść na sobie ciężar tych 14 ludzkich historii. Czy to było najtrudniejsze pisarskie doświadczenie?
Najtrudniejsza jest zawsze ta książka, którą mam aktualnie na warsztacie. Kiedy ją skończę i wydam, zapominam, jakby resetuję wszystkie dane z dysku, dzięki temu mogę zabrać się za coś następnego. W przypadku pracy nad „Polskimi Morderczyniami” moim celem było zrozumienie mechanizmu przejścia na ciemną stronę, procesów, które do tego prowadzą, motywów. Teraz to rozumiem. Nie chodziło nigdy o sam akt morderstwa, ale ciąg okoliczności, wydarzeń, przeżyć, które mogą skutkować decyzją – bo to zawsze jest decyzja, choć podejmowana na różnych etapach – o zabiciu człowieka. Rozmawiałam z dyrektor więzienia dla kobiet w Grudziądzu, nazywanego potocznie Zamkiem, bo było więzieniem o zaostrzonym rygorze. To tam trafiła Monika Szymańska, opisywana wtedy przez media w formie płytkiej sensacji. Chciałam się z nią zmierzyć, porozmawiać. Podczas procesu Szymańska była bardzo agresywna, jakby dostosowała się do swojego obrazu jako bestii i patologii, bo tak przedstawiały to media. Dziś wiem, że to był mechanizm obronny, rodzaj teatru – zwłaszcza wobec samej siebie – zaaranżowany, by uniknąć refleksji. To rozmowa z nią zainspirowała mnie ostatecznie do napisania całej książki. By pokazać, że czlowiek jest mozaiką zła, nie aniołem czy demonem. Reszta na kartach tej książki. Proszę uzbroić się w moc ciężkiego kalibru wrażeń.
Czy proces pisania książki potrafi odizolować panią od życia zewnętrznego? Jak długo jednym ciągiem zdarza się pisać?
Zawsze staram się jak najdłużej, ale im dłużej siedzę w tej robocie tym ostrzej wypracowuje się system pracy. To chyba normalne. Jestem zawodową pisarką, muszę efektywnie pracować i efektywnie odpoczywać. Mam też życie prywatne, a to zajmuje naprawdę lwią część czasu. Nie umiem na przykład pracować, kiedy się zakocham. Pochłania mnie to dokumentnie. Podobno poeci mają odwrotnie (śmiech). Izolacja jest jednak zawsze, to absolutna konieczność. Nie da się napisać książki latając na bankiety. To znaczy ja nie umiem. A poza tym lubię być w takim pisarskim ciagu, to wielka satysfakcja, przygoda, mnóstwo wyzwań i po prostu radość, że udało się znów coś opowiedzieć.
Czy w czasie pisarskich maratonów zdarza się, że córka wspomaga mamę np. gorącą kawą i ciepłym kocem?
O tak. Nie tylko kocem ale i motywacyjnym kopniakiem, jeśli trzeba (smiech) Dostałam pięć z matmy, a ty ile dziś stron napisałaś? No, ręce opadają.
I na koniec przekornie chcę zapytać: Czy możliwe jest by pokusiła się Pani kiedyś o napisanie romansu np.?
Nie. To nie moja działka. Wolę zakochiwać się w realu, a trupy sadzić na kartach książek. Mniej z tym kłopotów.