Białe kepi

Czasem nieskromnie myślę, że jestem doskonałym materiałem na męża. Jak każdy legionista – dodajmy. Nie chodzi o to, że nawykliśmy do wykonywania rozkazów. Dyscyplina jest w wojsku bardzo ważna, ale żołnierz musi też sam umieć orientować się w sytuacji i odpowiednio reagować. Zwłaszcza jeśli chce wrócić z akcji… Bo nie zawsze jest obok ktoś, kto mu powie, co ma zrobić. Liczy się wiele cech: przytomność umysłu, trafność ocen, dokładność, determinacja. Zwłaszcza determinacja. Bardzo wcześnie nauczyłem się, że to właśnie ona często decyduje o sukcesie lub porażce.

W moich planach na życie pierwszy był strażak. Ale zrezygnowałem z tego jeszcze w przedszkolu. Strażak nie, więc może policjant? Albo lotnik? Wszystko wydawało mi się nie dość trudne, nie dość… ekstremalne. Aż pewnego dnia odkryłem Legię Cudzoziemską. Zacząłem czytać. Marsze, na których ludzie mdleją ze zmęczenia? Mordercze testy wytrzymałościowe i psychologiczne? Misje w najbardziej niebezpiecznych krajach świata? Nareszcie coś dla mnie!

Kiedy miałem już w życiu cel, podporządkowałem mu wszystko. Karate trzy razy w tygodniu. Bieganie. Koledzy szli do klubu albo kina, ja na siłownię i trening… Dziesięć lat później przeszedłem przez bramę jednostki w Fort de Nogent pod Paryżem – jednego z kilku miejsc na świecie, do których można się zaciągnąć. Przeszedłem testy. Przeszedłem cztery miesiące szkolenia. Przeszedłem 50 kilometrów marszu przez góry z ważącym 30 kilo plecakiem – zrobiłem to w za małym bucie, bo przez pomyłkę dostałem trapery z dwóch różnych par. Mogłem odpuścić, bo moja stopa zmieniła się w krwawą miazgę, ale nie zrobiłem tego. I choć nikt – nikt poza mną – nie wierzył, że mi się uda, włożyłem na głowę wymarzone białe kepi. Wybrałem Trzeci Regiment w Kourou i mogę mówić, że urodziłem się w Gujanie, bo tak mówimy o miejscach, w których rozpoczęliśmy służbę.

Jasne, miałem predyspozycje, ale to dzięki determinacji wykorzystałem cały ich potencjał.

Nie, nie chciałem zostać w wojsku. To nie mój świat, choć przez te sześć lat przeżyłem dużo przygód i nauczyłem się wielu rzeczy. Umiem zabić, sprawić i upiec krokodyla, a i z kurą dam sobie radę. Umiem wybudować chatę. Upleść koszyk. Umyć podłogę tak, że można przeglądać się w niej jak w lustrze. Umiem też prasować tak szybko i dokładnie jak żadna ze znanych mi kobiet. I jak się tak teraz nad tym zastanawiam, to naprawdę myślę, dziewczyny, że można trafić gorzej 😏

tomasz

O autorze:
ANONIM, ROCZNIK 1989
Supermoc: ponadprzeciętna zdolność wytyczania sobie celów i ich realizacji. Kiedy miał 10 lat, postanowił zostać żołnierzem Legii Cudzoziemskiej. Kiedy skończył 20 – już nim był. W legii spędził w sumie sześć lat, w tym trzy w Gujanie Francuskiej.
To tam zakochał się w amazońskiej dżungli i teraz tylko czeka, żeby do niej wrócić. W międzyczasie pisze swoją pierwszą powieść inspirowaną tym, co przeżył w pięknym i dzikim lesie podzwrotnikowym.

Share this...